Obudziło mnie silne uderzenie w głowę. Poderwałem się jak poparzony, przy okazji zrzucając z biurka wszystkie papiery, nad którymi siedziałem do późnej nocy.
-Co ty tu jeszcze robisz? - spytała z oburzeniem Mia. - Już dawno powinieneś być na Uniwersytecie.
Mój zaspany umysł nie był w stanie pojąć, która jest godzina. Przeciągnąłem się z trudem, a zaraz potem skrzywiłem, bo skurczone mięśnie dały o sobie znak. Po raz kolejny obiecywałem sobie, że nie zasnę przy biurku już nigdy więcej, dobrze wiedząc, że nawet przed samym sobą ciężko mi jest dotrzymywać obietnice.
-Wstawaj. Dzisiaj są zdjęcia - mówiła Mia, zbierając rozrzucone po podłodze brudne ubrania. - Kończysz liceum w wieku piętnastu lat, a wciąż nie wiesz gdzie w naszym domu znajduje się pralka? Mam ci narysować mapę?
Nie odpowiedziałem, gdyż moje myśli w stru procentach zajmowała jedynie teoria Promieniowania Hawkinga. Jeśli wielkość przyspieszenia grawitacyjnego...
-Niko!
-Nie śpię - odparłem szybko, gdyż moja siostra już zamachnęła się, by znów przyłożyć mi w głowę encyklopedią. - Ja tylko...
Energia w czarnej dziurze zachowana byłaby tylko, gdy para fotonów...
Moje rozmyślania przerwała dwukilogramowa księga, która z łoskotem zwaliła mi się na głowę.
-Idę, już idę - wstałem z krzesła i rozmasowując bolące czoło wyszedłem z pokoju, potykając się o stosy podręczników i pudeł z częściami i przyrządami astronomicznymi.
-Zaraz, może najpierw się ubierzesz? Nie jesteś Goslingiem, umrą jak zobaczą cię w gaciach - krzyknęła rozbawiona Mia.
Przegryzając jabłko, zmierzałem wprost na uczelnię. Zdjęcia nie były obowiązkowe, chociaż praktycznie wszyscy brali w nich udział. Dla mnie były ciekawą rozrywką, chociaż nigdy na żadnym nie byłem. Obserwowałem ludzi, którzy za wszelką cenę starali się oszukać własną naturę i jak najlepiej wyjść. Mnie natomiast aparaty przestały interesować w momencie, gdy potrafiłem z pamięci wyrecytwać sposób ich działania, który okazał się nudniejszy od efektu. Pamiętam to rozczarowanie równie dobrze jak miliony innych.
Szybkimi krokami przeskakiwałem kolejne stopnie ogromnego holu, gdy dobiegl mnie głęboki baryton jednego z moich ulubionych wykładowców.
-Eddie, jak zwykle spóżniony... - zagrzmiał Dickenson, a ja nieśmiało się uśmiechnąłem.
Mężcznzyan był guby i niski, a jego wąsy sterczały spod nosa jak dwaj żołnierze, wybierający się na defiladę. Bywał apodyktyczny i nieznośny, choć starał się być wyluzowany. Najbardziej lubiłem go jednak za polot w działaniu, a on lubił mnie, co oczywiście przysparzało mi tylko niechęci wśród innych studentów. Przejmowałem się tym na pierwszych dwóch kierunkach, ale teraz, gdy zaledwie po paru miesiącach rzuciłem czwarty, przestało mnie to przejmować.
-Wciąż nie udało się podwarzyć teorii Hawknga, chłopcze? - spytał, mrugając.
-Pracuję nad tym - odparłem z lekkim zażenowaniem. Po chwili ciszy dodałem - Pomyslałem, że energia czarnej dziurze, jeśli jest radioaktywna....
-Pani fotograf! - poczułem ukłucie wstydu, gdy wykładowca głębokim barytonem próbował zwrócić uwagę kogoś, idącego za moimi plecami.
Potężny męski głos poniósł się po sali. W porównaniu nawet z dźwiękiem, zachowywałem się jak mała i przestraszona ruda mysz. I tak musiała mnie widzieć dziewczyna, którą Diskens wołał. Spuściłem wzrok i nawet na nią nie spojrzałem, gdy stukając obcasami podeszła do naszej dwójki.
-Tu jest jeszcze jeden. Zrobi mu pani osobne zdjęcie? - przemówił radośnie mężczyzna i przygarnął mnie do siebie ojcowkim gestem.
-Niestety już kończę - odparła dziewczyna z nutą żalu w głosie.
Wbijając wzok w podłogę, nie mogłem dostrzec jej oczu, ale prawie namacalnie czułem, że mnie obserwuje. Ledwo powstrzymałem się, by nie sięgnąć ręką do włosów, które tak bardzo mi się nie podobają.
-Spieszę się - dodała.
-Za dodatkową opłatą - Dickens rzucił kawałek mięsa, na który zawsze łapią się młodzi ludzie. - Muszę mieć coś po nim, nim wyfrunie mi na następny oddział - zaczął opowiadać, trzymając moje ramię w żelaznym niedżwiedzim uścisku. - Istny geniusz i poeta. Na uczelni chodzą zakłady, którego Nobla dostanie. Ja uparcie obstawiam fizykę, ale poloniści, którzy czytają jego pracę są przekonani o literackim. Co o tym myślisz, Eddie?
I tak, uśmiechający się od ucha do ucha przyjemny staruszek stracił resztki mojej sympatii. Uśmiechnąłem się krzywo i speszony nagłą niechcianą bliskością starałem się zbytnio nie denerwować.
-Jedno zdjęcie - nalegał, a ja próbowałem wyrwać się z jego objęcia. Jednak nim zdobyłem się, by coć powiedzieć dziewczyna stwierdziła:
-Zgoda.
-Nie... - wyrwało się z moich ust, a oboje spojrzeli na mnie dziwacznie - Ja źle wychodzę na zdjęciach... To nie jest dobry pomysł...
-To jest najlepszy pomysł, na jaki wpadłem tego poranka! Daj spokój, chłopcze, Hawking poczeka. Teraz, chodź...
Prowadził mnie dalej, zakleszczongo w jego ogromnych rękach jak trofeum. Studenci, którzy nas mijali podśmiewali się i plotkowali. Szedłem jak skazaniec z wciąż spuszczoną głową, aż nie dotarliśmy do pustej sali.
Zanim się obejrzałem siedziałem sztywny jak drut przed wystawą dyplomów, zaświadczeń i trofeów i próbowałem z doć mizernym skutkiem, jak to mówiła dziewczyna: ,,zachowywać się naturalnie''.
-Rozluźnij się trochę - rzuciła. - Jak masz na imię? - spytała, najwyrażniej myśląc, że mnie zagada.
-Eddie - odparłem. - A ty?
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz