Syknąłem, gdy gorący napój zalał mi ubranie. Moja skóra wręcz zapłonęła żywym ogniem, a ja przewróciłem się na drzwi. Ludzie siedzący najbliżej nas, wstali jak na komendę metalowego dzwonka, zawieszonego przy framudze, który rozpoczął swój koncert. Sprawczyni całego zamieszania pośpiesznie przepraszała za wypadek, a ja ogłupiony bólem zacząłem wycierać się tym, co uprzednio trzymałem w ręce. Bliskość nieznajomej i tłum wokół mnie stał się niczym, gdy uświadomiłem sobie, że był to mój autorski wstęp do fizyki kwantowej, którym miałem zakończyć moje studia na wydziale profesora Dickens'a.
-Mam zadzwonić na pogotowie? - spytała nieznajoma, widząc moją twarz stężałą od bólu i upokorzenia.
Z wielkim zażenowaniem próbowałem trzymać mokrą koszulę jak najdalej od mojego ciała. Większość ludzi w kawiarni śmiała się z nas, kilka osób spytało czy mogą pomóc. Zacisnąłem usta, czując rosnącą panikę. Spojrzenia klientów paliły mnie równie mocno, jak gorący napój.
-Chodź – dziewczyna pociągnęła mnie za sobą na sam koniec lokalu, ku niewielkim drzwiom opatrzonym napisem TOALETA.
Zdążyłem jeszcze zauważyć tabliczkę z uwagą w trzech językach, że korzystać z niej mogą tylko klienci, nim jak szmaciana lalka, zostałem wepchnięty do środka. Za mną z gracją galopującego hipopotama wtarabaniła się nieznajoma.
-Rozbieraj się – rzuciła rozkazującym tonem, a ja zdębiałem.
-S..słucham? - zająknąłem się, niepewny czy dobrze zrozumiałem.
-No rozbieraj się. Obejrzę to, miałam kursy pierwszej pomocy – wyjaśniła, ale mnie jakoś to nie przekonało. Wstydziłem się moich włosów, imienia i twarzy, a co dopiero klatki piersiowej!
-Nie. Nie.. ja... muszę wyjść – coraz trudniej mi się oddychało.
Byłem uwięziony w samym kącie miniaturowej toalety, a drogę do wyjścia taranowała jakaś wyrośnięta wariatka, która najwidoczniej za cel obrała zafundowanie mi terapii u psychiatry. Z jedną nogą wygiętą za sedesem i trzymając się kurczowo spłuczki próbowałem jakoś przedostać się do wyjścia.
-Daj spokój – warknęła dziewczyna. - Pomogę ci.
Chwyciła moją koszulę, a ja odruchowo odtrąciłem jej rękę.
-Nie – powtarzałem jak chandrę, ale ona prowadzona jakąś obsesyjną determinacją koniecznie chciała zaprezentować mi swoje umiejętności medyczne. Chciałem wytłumaczyć, że moim jedynym problemem jest gwałtownie zmniejszająca się przestrzeń osobista, a nie poparzenie, którego w wirze walki już nawet nie czułem. Swoim zwyczajem jednak gardło ścisnęło mi się jak węzeł Hopfa i nie potrafiłem już nic powiedzieć.
-Dlaczego jesteś taki uparty! Zrób mi tę przyjemność i po prostu zdejmij tę pieprzoną... - zamilkła, gdy drzwi od toalety otwarły się gwałtownie i stanęła w nich...
Boże broń.
Nigdy w życiu nie widziałem bardziej speszonego ode mnie człowieka.
I w życiu nie przypuszczałbym, że będzie to zakonnica.
Jej twarz nagle zaczęła poddawać się co najmniej zdwojonej sile grawitacji. Szczęka niemal trzasnęła o podłogę, a oczy zrobiły się tak wielkie, że niemal widziałem w nich własne odbicie.
-Zajęte jest – powiedziała dziewczyna, która mnie oblała, a ja parsknąłem śmiechem.
Zakonnica chyba nie wiedziała co zrobić. Przez chwilę wahała się jakby część jej uduchowionej świadomości chciała do nas dołączyć, ale wreszcie zdecydowała się na ciche odejście.
Przejechałem ręką po twarzy, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
-Czuję się dobrze – szepnąłem jednocześnie spuszczając głowę i podnosząc wzrok na dziewczynę. Mia kiedyś powiedziała mi, że gdy tak robię wyglądam jak słodki szczeniaczek, więc od czasu do czasu pozwalałem sobie to wykorzystywać.
Ta zakonnica okazała się przydatna w rozplątywaniu supłów i przełamywaniu lodów. Śmiech jednak pomaga, pomyślałem.
Gdy próbowaliśmy wyjść, ja stałem się opanowany, a dziewczyna zawstydzona. W całej tej szarpaninie z mojej kieszeni wypadła paczka papierosów. Odruchowo oblizałem usta i schyliłem się, by ją podnieść.
-Dziękuję za... pomoc – powiedziałem i zrobiło się trochę niezręcznie.
Byłem z siebie taki dumny za te kilka słów!
Tanja?
Trochę dałem się ponieść
wtorek, 27 grudnia 2016
Od Eddie'go do Tanji
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz