niedziela, 25 grudnia 2016
Od Eddie'go do Lyiuka
Dzisiejszy dzień był jednym z gorszych. Od jakiegoś czasu chodziłem rozdrażniony i poirytowany. Przeszkadzaly mi najmniejsze niedociągnięcia. Miałem coraz większe problemy z nauką i to bardzo mnie martwiło. Dużo czytałem o geniuszach, o Tesli, Banachu, Mozarcie i innych im podobnych. Wiedziałem też, że tak naprawdę genialne dzieci nie oznaczają genialnych dorosłych. Dwulatki, które potrafią czytać w wieku siedemnastu lat mogą być tak naprawdę poniżej średniej intelektualnej swoich rówieśników. Miałem już dwadzieścia lat i wciąż będąc w elicie, martwiło mnie możliwośc nagłego wypadnięcia z niej.
Prawdę mówiąc lubiłem swój umysł i to jak prześcigał innych o kilkanaście sekund.
Nie lubiłem jednak chwały i sławy, która się z tym wiązała. Nienawidziłem każdego reportera, który chciał zrobić ze mna wywiad i wszystkich dzieciaków, które przyjaźniły się ze mną dla poklasku.
Miałem niefart, bo ostatnio do mojej grupy dołączył nowy student - Lenny
Franklin, który był bardziej podjarany szybkością z jaką sie uczę niż ja sam kiedykolwiek. Przyczepił się do mnie i od samego rana zadawał niezręczne pytania, na które odpowiadałem zdawkowo, mając nadzieję, że chłopak zrozumie i się odczepi. Nic jednak takiego nie nastąpiło, a ja nie miałem odwagi wprost okazać zmęczenia. Szedł za mną nawet, gdy kierowałem się już do domu. Przyznam szczerze, że byłem pod wrażeniem wytrzymałości jego strun głosowych.
-Jak to możliwe, że mówisz po rosyjsku? Byłeś kiedyś w Rosji?
-Nigdy - odpowiadałem, a Lenny wydawał się być coraz bardziej podniecony.
-Więc jak się nauczyłeś?
-To łatwy język. Trudność tkwi w odmiennym alfabecie, ale to kwestia pamięci - odpowiadałem.
-Czy kiedykolwiek coś sprawiło ci trudność?
-Tak.
-Co to było?
-Codziennie miewam trudności - najchętniej wrzuciłbym Lenny'ego pod przejeżdrzający samochód, ale mama - katoliczka nigdy by mi tego nie wybaczyła. Dostawałem szału, chłopak trajkotał tak głośno, że nie słyszałem już własnych myśli.
-Co to za tru...
Chłopak nagle przewrócił się i runął jak długi na ziemię. W mojej głowie pojawiła się myśl, żeby porwać się biegiem i nie oglądać za siebie już nigdy.
-Nic ci nie jest? - spytałem, odkładając ucieczkę na później. Nie mógłbym go tak zostawić.
-Chyyba nnie... - wystękał i opierając się na moim ramieniu, próbował wstać. Obejrzał się za siebie i zobaczył wystającą część pęknięcia płyty chodnikowej. - Powinienem patrzeć pod nogi.
Zesztywniałem, gdy zobaczyłem, że ktoś się zbliża. Błagam... - jeknąłem w myślach - dośc już ludzi na dziś. Już dość.
-Nic wam nie jest? - spytał obcy chłopak.
-Nie.. dzięki - odparł Lenny, a po chwili jego oczy zaświeciły się na widok pięknego kota, drepczącego z gracją u stóp nieznajomego. - Hej, Eddie spójrz! Co to za rasa?
Kucnąłem i wyciągnąłem rękę, a kot podejrzliwie zbliżył się i ją powąchał.
Uśmiechnąłem się pod nosem, podczas, gdy Lenny i ten ciemnowłosy wdali się w pogawędkę, na temat zwierząt.
Wstałem po chwili i nastała niezręczna cisza. Wpatrywałem się w kota, zbyt speszony, by choćby przedstawić się jego właścicielowi.
-To jest Eddie - wybawił mnie Lenny.
-Cześć, mam na imię Lyiuk - zobaczyłem wyciągniętą dłoń i po chwili wahania ją uścisnąłem.
Lyiuk?
Jeśli ci się nie podoba, lub nie odpowiada ci moja postać, zrozumiem
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz