Szablon stworzony przez Arianę dla Wioski Szablonów | Technologia Blogger | X X X

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Od Lyiuk'a cd Eddie'go


Nie dało się nie zauważyć, że Eddie jest sceptycznie nastawiony do ludzi. Ewidentnie unikał rozmów i spotkań z nimi. Odseparowany od świata zapewne ma spokój, jakiego chce. Ale to wtedy już świat surrealistyczny, bez integracji z ludźmi zamykamy się, przestajemy poznawać, stajemy w miejscu. Stawiamy sami sobie przeszkodę, przez którą nie możemy, a raczej nie chcemy przejść. Tylko po co? Dlaczego ludzie to robią? Ja postawiłem mur, między swoim światem, a światem, w którym żyjemy. To prawie tak, jakby żyć w dwóch osobnych światach i potrafić je ze sobą pogodzić.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka:
-Trochę tu posiedzimy. - rzekł. - Co właściwie robisz w Londynie? - zapytał po chwili.
-Co ja tu robię? No właśnie, dobre pytanie... - uśmiechnąłem się. - Przyjechałem tutaj, bo nie mogłem już dłużej mieszkać w rodzinnym domu. Czułem się tam niepewnie.
-A dlaczego akurat Londyn?
-Od zawsze to miejsce mnie fascynowało. Kiedyś, jak miałem jakieś pięć lat, przyjechałem tu z ojcem. Aktualnie mieszkam w jego starym mieszkaniu. Właśnie blisko London Bridge.
-Dlaczego czułeś się niepewnie?
-Czułem się tak... - zawahałem się. - Po prostu. Nie czułem się tam spokojnie. - wymruczałem. - Ale Londyn jest pięknym miastem. - uśmiechnąłem się zmieniając temat.
-Tak. To prawda. - odparł.
-Ale na pewno pojedziemy czerwonym autobusem? - zapytałem z nadzieją.
-Na pewno.
Dlaczego jestem w Londynie? Bo miałem dosyć tych ludzi. Codziennych zaczepek i dokuczliwych zagadywań. Bo chciałem zmienić szkołę. Aby mieć święty spokój musiałem wyjechać prawie na drugi koniec świata. Bo nie miałem siły i ochoty co dzień spotykać tych ludzi. Gdybym miał kiedyś okazję, to pewnie bez wahania powystrzelałbym wszystkich z nich. Aby cierpieli, nie strzelałbym ani w głowę, ani w serce. Z zamyślenia znów wyrwał mnie Eddie:
-Autobus powinien niedługo być.
-To chyba dobrze? - uśmiechnąłem się trzymając kota na kolanach.
-Chyba na pewno. Przyjechałeś do Londynu z kotem? - zapytał.
-Tak. Mam go już trzy lata, odkąd się urodził. Prawie nigdy go nie zostawiam samego.
-To jak chodzisz do szkoły?
-Normalnie. Mefisto zawsze się gdzieś kręci w okolicach. W domu zawsze zostawiałem mu otwarte okno do pokoju. Tutaj to raczej nie przejdzie, mieszkam teraz dosyć wysoko.
-Tak się nazywa? - zapytał zaciekawiony. - Czy to nie imię boga greckiego?
-Dokładniej diabła. Mefistoteles. - uśmiechnąłem się. Nie sądziłem, że ktoś w ogóle się zorientuje. W prawdzie tylko rodzina zna imię mojego kota, a i tak się nikt nie zorientował o tym. - To za ile będzie ten autobus? - zapytałem.
-Za niedługo powinien przyjechać.
Po kilku minutach cichy przyjechał czerwony dwupiętrowy autobus. Oczy zaiskrzyły mi się na samą myśl, że będę mógł w końcu nim pojechać.
-Idziemy na górę, prawda? - powiedziałem z radością.
-Jeśli chcesz. - odparł, chyba rozśmieszony moim nastawieniem.
Wsiedliśmy i zajęliśmy miejsca na samej górze z tyłu. Na szczęście bezproblemowo weszliśmy z kotem, kierowca zapytał tylko, czy nie jest agresywny. Przejechaliśmy przez London Bridge, potem przejeżdżaliśmy przez ulicę King William St, wjechaliśmy na Eastcheap, potem na Great Tower St, jechaliśmy chwilę Byward St i do mostu już Tower Hill. Wszystkie te ulice były piękne. W prawdzie wszystko mi się w tym mieście podobało. Wysiedliśmy przed mostem.
Jęknąłem coś typu "Łoooo".
-Chodźmy! - zawołałem uszczęśliwiony.
-Gdzie? - zapytał.
-Chcę przejść przez Tower Bridge! - powtórnie zawołałem.
Teraz byłem niewiarygodnie szczęśliwy. Trzymając kota na rękach ruszyłem na drugą stronę rzeki, przez most Tower Bridge. Na szczęście Eddie podążył za mną. Cieszyłem się jak dziecko, ale nie przeszkadzało mi to.
-Mefisto, podoba ci się? - zapytałem kota, na co ten tylko miauknął w odpowiedzi.
-Pytasz kota o zdanie? - zdziwił się mój towarzysz.
-Jasne. - uśmiechnąłem się głupio.


Eddie??

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz