Nie mogłem się poruszyć. Moje ciało było sparaliżowane, jak zawsze z resztą, kiedy to robiłem. Znajdowałem się w jakimś lesie. Burym i cichym, który przyprawiał o ciarki. Stałem, gdyż nie mogłem nic zrobić. Nagle, obraz zaczął się samoistnie przemieszczać. Obróciłem się o 180 stopni i znalazłem się przed jakimś wielkim budynkiem wykonanym z kamienia. Znajdował się na polanie, która była otoczona lasem, w którym niedawno się znajdowałem. Czucie powróciło do mnie. Przechyliłem się w przód, tym samym prawie wpadając na olbrzymie, drewniane drzwi. Budynek był w większości okryty winoroślami. Rozejrzałem się w prawo i w lewo. Kiedy jednak chciałem dotknąć klamki, drzwi same się otworzyły. Coś mnie ciągnęło do środka. Stanąłem, a przed sobą miałem trzy drogi. Dwie prowadzące przy ścianach po moich obydwóch stronach, zaś ostatnia prowadziła na wprost. Z niewiadomych przyczyn, wybrałem środkową drogę. Z każdym krokiem, zacząłem czuć się jakoś dziwnie. Do moich nozdrzy dostał się odór zgnilizny, jakby coś zaczęło się rozkładać. Poczułem zimne powiewy, chociaż, że znajdywałem się w środku zamkniętego pomieszczenia. Również światło zaczęło bladnąć. W końcu było ciemno jak w grobowcu. Korytarz był długi i bardzo ciemny. Zakręciło mi się w głowie, przez co upadłem na ziemię, przytrzymując się tym samym za czaszkę. O mało co nie wyrwałem sobie włosów. Obraz wokół mnie rozmazał się, przez co zamknąłem oczy. Kiedy je otwarłem, znajdowałem się przed jakimiś drzwiami, które wydawały się oświetlone, choć takie nie były. Z trudem wstałem i rozejrzałem się za siebie. „Przecież... Przed chwilą był tu korytarz, wiec...” ponownie odwróciłem się w stronę drzwi, dokańczając myśl „Jak?”. Po obejrzeniu się raz jeszcze dostrzegłem, że te drzwi były inne od pozostałych. Były zadbane. Reszta albo miała jakieś dziury lub po prostu wyglądały mało estetycznie, jakby były przesiąknięte pleśnią. A te drzwi... były pomalowane na bordowo, zaś klamka była czarna i o wiele dłuższa od reszty. Niepewnie, chwyciłem za nią. Kiedy popchnąłem drzwi, oślepił mnie blask, przez co byłem zmuszony zasłonić oczy ręką. Kiedy już się do tego przyzwyczaiłem, w środku ujrzałem jakąś grupkę. Patrzyli się na mnie. Jedni zza szafek, foteli inni po prostu oderwali się od rzeczy, które obecnie robili. Wtedy podbiegła w moją stronę szaro włosa dziewczynka. Nic nie robiła, tylko stała i patrzyła się na mnie swoimi dużymi, zielonymi oczkami. Nagle, na całej jej twarzy pojawił się złowieszczy uśmiech. Wyciągnęła w moją stronę swoją rączkę. - Zaopiekujesz się nami? - powiedziała to, przekręcając tym samym swoją głowę. Kiedy zdjąłem z niej wzrok i spojrzałem się na pozostałe dzieci, ujrzałem na ich twarzach ten sam uśmiech co u niej. Moje palce zaczęły drgać ze zdenerwowania. Kiedy chciałem się wycofać, ta sama dziewczynka powieliła swą wypowiedź - Zaopiekujesz się nami? Przełknąłem z trudem gulę w gardle. Dzieci skryte we wnętrzu pokoju zaczęły powtarzać jej wypowiedź, lecz brzmiało to, jak rozkaz. Cofnąłem się o krok, a gdy chciałem się odwrócić w stronę korytarza, na swej drodze ujrzałem srebrnowłosą. Wskazywała na mnie palcem, a z jej oczu zaczęła wypływać jakaś dziwna ciecz - Zaopiekujesz się nami? - zbliżyła się do mnie. Widząc moje niezdecydowanie, zrobiła srogą minę, po czym wrzuciła mnie do pokoju. Pod wpływem upadku, zamknąłem oczy, kiedy jednak je otworzyłem, zobaczyłem zamknięte drzwi. Czym prędzej wstałem i podbiegłem do nich, próbując je otworzyć. Naciskałem, szarpałem, ciągnąłem-wszystko na nic. Zamarłem, gdy tylko poczułem zimny powiew na swym karku. Powoli odwróciłem głowę w stronę środka pokoju, jednakże... nikogo tam nie było? Pokój był zniszczony, ciemny. Jakby ktoś tu wpadł, splądrował wszystko i wyszedł. Puściłem klamkę i podszedłem do krzesełka, które jako jedyne było nienaruszone. Oświetlało je nikłe światło. Wahając się trochę, zacząłem do niego podchodzić. Kiedy byłem na tyle blisko, by usiąść, wyciągnąłem rękę w stronę tejże rzeczy. Wtedy usłyszałem szmer za sobą i zanim zdążyłem się odwrócić, zostałem popchnięty na krzesło, które wydawało się mnie uwięzić. W miejscu gdzie stałem, pojawiła się ta sama dziesięciolatka, co przedtem. - Pobawisz się z nami? Chciałem się podnieść, lecz to jej się nie spodobało. Zaczęła wydobywać z siebie szaleńcze krzyki, przez co byłem zmuszony zatkać uszy, jak i przystać na jej propozycję. Kiedy się zgodziłem, uspokoiła się, a z cienia zaczęły wychodzić pozostałe dzieci. Było ich łącznie ośmiorga. Stanęły w półkole przede mną i zaczęły coś szeptać. Wtedy zza ich plecy zaczęli wyrastać jacyś ludzie. Jeden po drugim padali na ziemię, to poprzez odstrzał, lub dźgnięcie w ciało jakiegoś ostrza. Każde ginęło osobno, w inny sposób. Kazały mi na to patrzyć, bo gdy tylko zamykałem oczy, lub odwracałem wzrok, one wszystko powtarzały. Zacząłem krzyczeć. Chciałem się uwolnić. Tak mocno się szarpałem, że... się uwolniłem? Byłem na czworakach, podpierając się o podłogę. Dyszałem mocno i głośno. Nagle z ciemności przede mną, zaczęła wypływać jakaś ciecz. Jak poparzony, zacząłem się oddalać, lecz wtedy wpadłem na coś. Spojrzałem się w górę, gdzie opadła kropla tej samej cieczy. Nade mną stała ta sama dziewczyna, a z jej oczu ponownie zaczęła spływać ta ciecz, lecz nie tylko stąd. Zaczęło jej to wypływać z nosa, uszu, jak i ust. Patrzyła się na mnie jak gdyby nigdy nic i uśmiechała się - Zaopiekujesz się nami? Wtedy otoczyły mnie pozostałe dzieci, z których również zaczęła spływać ta tajemnicza ciecz. Choć wyglądało to na krew, wcale nią nie było. Odczuwałem to. Wtedy dzieci, zaczęły zamykać mnie w coraz to ciaśniejszym okręgu. Otwarłem na tyle szeroko oczy, jak bardzo mogłem. Nagle dziewczyna, przy której leżałem, powiedziała zapłakana - Zapłacisz nam za ich winy! Po tym widziałem już tylko ciemność. A po tej ciemności mogłem sobie zdać sprawę, że śnił mi się tylko koszmar A potem się obudziłem na nowo jako zwykły człowiek, we własnym łóżku. No prawie. Wylądowałem na ziemi wraz z kołdrą, a głowa pękała od bólu. Uderzyłem nią o podłogę. Otworzyłem zmęczony oczy i złapałem się za łeb. Przekląłem cicho pod nosem, po czym wstałem i usiadłem. Nie zmieniałem pozycji od dobrej godziny. Dlaczego? Gdy tylko zająłem się bólem, zapomniałem nie zasypiać. Zamknąłem oczy i opierając łokcie na kolanach, podtrzymując głowę, zasnąłem. I znowu wylądowałem na ziemi, ale tym razem nie uderzyłem tak mocno łbem. Obudziłem się już całkowicie, słysząc swój budzik. Ubrałem się w czarne jeansy i szarą koszulkę. Przemyłem twarz i zjadłem dwie kanapki. To mi starczyło. Zarzuciłem na siebie pierwszą lepsza bluzę, po czym wyszedłem z pokoju, chowając do kieszeni telefon, portfel i kluczę. Dzień był dosyć chłodny i zapowiadało się na deszcz, jednak nic sobie z tego nie zrobiłem. Po kilkuminutowym marszu lunął deszcz. Byłem zmuszony przyśpieszyć kroku w stronę drzwi, aby schować się w budynku, a dokładniej w jakiejś przypadkowej kawiarni. Jednak to nie pomogło, gdyż zapowiadało się na burzę. I to dosyć dużą. Dlatego też zmokłem tak czy siak do suchej nitki. Lało się ze mnie, jakbym się spocił po kilkugodzinnym maratonie. W końcu udało mi się złapać klamkę, niestety za nim ją nacisnąłem i otworzyłem sobie drzwi, aby wbiec do środka, strzepać się trochę z kropel wody, przeczekać deszcz, wrócić do siebie i się przebrać w suche ubrania, ktoś mnie uprzedził. Popchnął mocno drzwi przede mną, które ruszyły w moim kierunku. Dostałem nimi w twarz. Puściłem automatycznie klamkę i złapałem się za nos, który pulsował od bólu, jaki w tej chwili odczuwałem. - O kur*a – przekląłem parę razy pod nosem, a między palcami poczułem ciepłą ciecz. Gdy spojrzałem na palce, zobaczyłem szkarłatny kolor, chociaż w głębi siebie chciałem, aby to była zwykła woda, deszcz, na którym ciągle stałem. - Możesz uważać następnym razem? – poprosiłem o to swojego sprawcę. <Nina?> |
środa, 28 grudnia 2016
środa, 28 grudnia 2016
środa, 28 grudnia 2016
Od Emmy CD Joyce
- Spokojnie! - uspokoiłam ją, prawie dławiąc się żelkiem. - Nic się nie stało. - Uśmiechnęłam się delikatnie.
Ona jednak kontynuowała przeprosiny. Moje kąciki ust mimowolnie uniosły się jeszcze wyżej. Dziewczyna ma zapał... naprawdę. Jak dobrze, że powstrzymuje się do tych symbolicznych ruchów, bo jakby tego nie robiła, to zgaduję, że by rozniosła całe metro w powietrze.
- Emma. - Potrząsnęłam opakowaniem słodkości w jej stronę, na znak, aby się poczęstowała.
- Joyce. - Zamiast pochwycić żelka, złapała moją dłoń i energicznie nią potrząsnęła. - Jest mi nieziemsko miło, ale pozwól, że powrócę do powtarzania roli. - W tej samej chwili ponownie pochyliła się nad kartką.
Zamilkła. "Nieziemsko mi miło"? Pani Nieziemska chyba nie zauważyła sugestii poczęstowania się.
- Żelka? - rzuciłam, kiedy metro się zatrzymało i rozległo się "mind the gap".
- Nie... dzięki... - odpowiedziała dość niepewnie, a gdy dostrzegła, że jesteśmy już na stacji, a ludzie pośpiesznie wychodzą na platformę, rzuciła się ku im jak opętana i jedyne co usłyszałam, to wiązankę wulgaryzmów.
Kolejny zabiegany londyńczyk. Nie myśląc wiele, sięgnęłam do opakowania żelków, aby kontynuować ich degustację, ale przerwał mi jakiś starszy pan, który wskazując na miejsce na którym siedziała Joyce, zapytał, czy to moje. Chodziło o kartkę Nieziemskiej... cudownie. Rzucając krótkie 'dziękuję', pochwyciłam nieostrożnie kartkę i jednym susem przemknęłam pomiędzy pikającymi drzwiami.
Odetchnęłam z ulgą, kiedy okazało się, że stoi pod filarem i czegoś zawzięcie szuka - pewnie zmiętolonej zguby, którą właśnie trzymam. Jak dobrze, że nie przeszła jeszcze przez bramki, wtedy przepadłaby w tym tłumie.
Podsunęłam jej przed nos kartkę. Z błyskiem w oku ją pochwyciła.
- Żelka? - powtórzyłam poprzednie pytanie.
- Nie mam czasu - burknęła.
Nie wiem czemu, ale ten argument zabrzmiał dla mnie dość absurdalnie, że aż nie mogłam powstrzymać się od uniesienia brwi w oznace zdziwienia.
- Ale i tak wielkie dzięki! - Uśmiechnęła się nad wyraz promiennie.
Joyce? :3
wtorek, 27 grudnia 2016
Od Brajana CD Chloe
Wrocilem taksówką do domu. Gdy dotarlem do hotelu zatrzymałem się przed wejściem wyjalem kluczyki i nacisnalem specjalny guzik. Poczekalem z 20 minut i przyjechał mój samochód na parking. Wszedlem do hotelu i poszedłem do swojego.mieszkania. w domu przywitał mnie Diablo nieco zaskoczony gdyż miałem wrócić rano. Usmiechnalem sie do.psa i go poglaskalem. Poszedłem pod prysznic nalozylem dresy i poszedłem spać.
Następnego dnia obudził mnie odgłos dzwonka od telefonu. Ledwie co odebralem
- Halo? Co? Wyscig? Kiedy? Jasne ze będę - mówiłem już ożywiony słysząc słowo prysznic
Gdy się rozlaczylem wstałem ubralem się i wyszedlem z psem z hotelu. Poszedłem do garażu gdzie stała moja maszyna. Pies zajmował SOE swoimi sprawami a ją swoimi. Podreperowalem motocykl żeby był szybszy.
- Dobrwa wracaj do domu - powiedziałem do psa gdy skonczylem
Ten posłusznie poszedl a ją wsiadlem na motocykl i pojechalem na miejsce wyścigu. Gdy mnie zobaczyli większość zaczęła klaskac i gwizdac a moi przeciwnicy patfrzyli na mnie z wrogością.
- To jak z tym wyścigiem? - zapytalem tego co to.organizował
- Robicie trzy kółka,kto pierwszy dotrze wygrywa
Ustalilismy się do startu. Gdy usłyszałem star ruszylem bardzo szybko. Jak zwykle wyszedlem na prowadzeni. Po 2 kółko zjawiła się policja
- Niech to szlak - powiedziałem
Wszyscy zaczęli uciekać tak samo.i ją. Jeden wóz mnie gonił gdzie była jedna osoba. Gonila mnie dosc długo nagle wjechalem w ślepy zaułek. Stanalem przodem do wozu. Jakie było moje z dziwnie jak zobaczyłem Chloe. Zdjalem kask ona rowniez była zdziwiona
- Witaj ponownie mała - powiedziałem
Zacząłem szybko jechać gdy ja mijalem klepnalem w tyłek i ucieklem.
Chloe?
Następnego dnia obudził mnie odgłos dzwonka od telefonu. Ledwie co odebralem
- Halo? Co? Wyscig? Kiedy? Jasne ze będę - mówiłem już ożywiony słysząc słowo prysznic
Gdy się rozlaczylem wstałem ubralem się i wyszedlem z psem z hotelu. Poszedłem do garażu gdzie stała moja maszyna. Pies zajmował SOE swoimi sprawami a ją swoimi. Podreperowalem motocykl żeby był szybszy.
- Dobrwa wracaj do domu - powiedziałem do psa gdy skonczylem
Ten posłusznie poszedl a ją wsiadlem na motocykl i pojechalem na miejsce wyścigu. Gdy mnie zobaczyli większość zaczęła klaskac i gwizdac a moi przeciwnicy patfrzyli na mnie z wrogością.
- To jak z tym wyścigiem? - zapytalem tego co to.organizował
- Robicie trzy kółka,kto pierwszy dotrze wygrywa
Ustalilismy się do startu. Gdy usłyszałem star ruszylem bardzo szybko. Jak zwykle wyszedlem na prowadzeni. Po 2 kółko zjawiła się policja
- Niech to szlak - powiedziałem
Wszyscy zaczęli uciekać tak samo.i ją. Jeden wóz mnie gonił gdzie była jedna osoba. Gonila mnie dosc długo nagle wjechalem w ślepy zaułek. Stanalem przodem do wozu. Jakie było moje z dziwnie jak zobaczyłem Chloe. Zdjalem kask ona rowniez była zdziwiona
- Witaj ponownie mała - powiedziałem
Zacząłem szybko jechać gdy ja mijalem klepnalem w tyłek i ucieklem.
Chloe?
wtorek, 27 grudnia 2016
Od Chloe CD Brajana
Czując na szyi usta i język Brajana, westchnęłam, odsuwając się.
- Nie ma mowy, mój drogi - westchnęłam, schodząc z jego kolan. - Nie jestem pierwszą lepszą...
- Nigdy bym tak nie pomyślał - zapewnił, ale w jego ustach zabrzmiało to jak wysłużony frazes, pomagający mu zaciągnąć laski do łóżka. - Powinienem już iść? - zapytał, wzdychając, gdy zobaczył, że tłumię ziewnięcie.
- Nie chcę cię wyganiać, ale padam z nóg - stwierdziłam. - Zamówić ci taksówkę?
- Poradzę sobie - zapewnił mnie Brajan, a ja odprowadziłam go do drzwi. Chłopak już miał wyjść, gdy nagle odwrócił się w moją stronę, łapiąc mnie w pasie i przypierając do framugi drzwi. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, jego usta już natarły na moje, rozpoczynając namiętny i długi pocałunek.
- Dobranoc - szepnął, gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Do zobaczenia - mruknęłam, nadal zaskoczona gwałtownością jego zachowania.
- O to się postaram - zaśmiał się, puszczając mnie niechętnie.
Gdy chłopak wsiadł do taksówki, weszłam do domu, zamykając za sobą drzwi. Mimo iż zawsze po wizytach w klubie nie mogłam obejść się bez prysznica, dziś spasowałam, będąc na to zbyt zmęczona. Postanowiłam wziąć prysznic po przebudzeniu, tuż przed pracą. Od razu od drzwi pomaszerowałam więc do sypialni, a psiaki radośnie pobiegły za mną.
(Brajan?)
- Nie ma mowy, mój drogi - westchnęłam, schodząc z jego kolan. - Nie jestem pierwszą lepszą...
- Nigdy bym tak nie pomyślał - zapewnił, ale w jego ustach zabrzmiało to jak wysłużony frazes, pomagający mu zaciągnąć laski do łóżka. - Powinienem już iść? - zapytał, wzdychając, gdy zobaczył, że tłumię ziewnięcie.
- Nie chcę cię wyganiać, ale padam z nóg - stwierdziłam. - Zamówić ci taksówkę?
- Poradzę sobie - zapewnił mnie Brajan, a ja odprowadziłam go do drzwi. Chłopak już miał wyjść, gdy nagle odwrócił się w moją stronę, łapiąc mnie w pasie i przypierając do framugi drzwi. Zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, jego usta już natarły na moje, rozpoczynając namiętny i długi pocałunek.
- Dobranoc - szepnął, gdy oderwaliśmy się od siebie.
- Do zobaczenia - mruknęłam, nadal zaskoczona gwałtownością jego zachowania.
- O to się postaram - zaśmiał się, puszczając mnie niechętnie.
Gdy chłopak wsiadł do taksówki, weszłam do domu, zamykając za sobą drzwi. Mimo iż zawsze po wizytach w klubie nie mogłam obejść się bez prysznica, dziś spasowałam, będąc na to zbyt zmęczona. Postanowiłam wziąć prysznic po przebudzeniu, tuż przed pracą. Od razu od drzwi pomaszerowałam więc do sypialni, a psiaki radośnie pobiegły za mną.
(Brajan?)
wtorek, 27 grudnia 2016
Od Joyce
Gdy zwariowany lektor, z którym miałam zajęcia, podziękował nam i ostatecznie zakończył swój wykład, prędko wstałam z miejsca. Zgarnęłam notatnik i ołówek jedną ręką, po czym szybko ruszyłam ku wyjściu. Przeszkodził mi jednak jeden ze studentów. — Joyce — zaczepił mnie Finn. Spojrzałam przez ramię na jego mysią czuprynę, bo zawsze na nią najpierw zwracałam uwagę. — Bo wiesz... — Chcesz się umówić? — zapytałam z nieco uniesionymi brwiami. Przeprosiłam kilka osób, które przypadkiem dotknęłam, a w głowie od razu zaczęłam narzekać na niezbyt duży odstęp od stołów. — Dziś premiera, nie mogę się spóźnić... Jeśli chcesz, to przyjdź, pierwsza sztuka zawsze kosztuje trochę mniej. — Ale... — Ale ja będę na scenie a ty na widowni. Tak, wiem, ale bylibyśmy tam razem. To znaczy, zależy, w jakim rzędzie usiądziesz, bo jeśli będzie ostatni, to raczej nie. Pierwsze zawsze są szybko zajmowane, więc musiałbyś przyjść bardzo wcześnie. Chociaż sama uwielbiam siedzieć w środku, bo wszystko widać. Przecież chcesz się cieszyć wszystkim. Nie płacisz za to, żeby widzieć pół aktorów, albo za to, żeby ich w ogóle nie widzieć, prawda? W końcu dotarłam do końca rzędu i z radością zeskoczyłam ze schodów na sam dół. Ponownie zaczęłam mówić do chłopaka, który nie odstępował mnie na krok: — Od dziś gramy sztukę, po niej wracam do domu i wkuwam słówka, co nie jest bardzo ciekawe. Zajmie mi to kilka godzin, bo muszę jeszcze poćwiczyć te z poprzedniego tygodnia i zrobić kilka ćwiczeń. Niby norweski prosty, ale te rodzajniki to jest czarna magia! Muszę poszperać w telewizji, może znajdę jakieś norweskie kanały. Chociaż w to wątpię, bo kiedyś już to robiłam i jedyne co znalazłam z zagranicy to niemiecki i arabski, czy coś. Wiesz, że małe robaczki, które się pisze od prawej do lewej. Miał ktoś pomysł, co? Ta wymowa... Jakby ktoś miał zamiar rzygać. — Oddychasz czasem? — przerwał mi cicho, na co ja spojrzałam na niego z rozbawieniem. — Znowu? — spytałam nieco zmieszana, a on kiwnął głową. — O czym to ja...? — Zaczęłaś mówić o miejscach w teatrze, a skończyłaś na wymiotach. — Nie, nie to. Pytałeś mnie, kiedy mam czas. To znaczy, ja ci mówiłam, że tu nie, tam też i tak dalej, ale... Okej, już mówię — fuknęłam, gdy zobaczyłam jego roześmianą twarz. — Dzisiaj... Jestem wolna o... — rozsunęłam najmniejszą kieszeń torby i wyjęłam z niej kieszonkowy kalendarz. — Dokładnie o za piętnaście druga w nocy... — Jezu, jakim cudem ty normalnie żyjesz? — Na te słowa wzruszyłam ramionami. — Kwestia organizacji czasu. Finna poznałam już na pierwszych zajęciach. Pracowaliśmy w grupach, a tak się złożyło, że usiadł najbliżej mnie (dwa miejsca dalej to bardzo blisko). Wydawało mi się, że był mną zauroczony, choć do końca nie byłam pewna. Być może chciał po prostu być miły... W każdym razie, śmiesznie wyglądał, gdy latał za mną w tą i z powrotem, ciągle próbując zagadać. Był uroczy, to prawda, ale nie miałam na razie w planach związku. Mój kalendarz mi na to nie pozwalał. Nawet nie wiem, kiedy to się stało, ale po zejściu z ostatnich schodów byliśmy już przy drzwiach głównych. Wyszliśmy razem przed budynek. Po raz kolejny zaczęłam gadać zupełnie bez sensu. Finn był wyraźnie zakłopotany. Mruknął, że rozumie moje zafascynowanie teatrem i tym, że nie mogłabym odmówić w zagraniu sztuki Szekspira. Blondyn zginął gdzieś za rogiem, a tymczasem ja ruszyłam biegiem w stronę narastającego hałasu. Po drodze prawie potrąciłam przechodzącą kobietę. Uśmiechnęłam się od niej przez ramię i wypowiedziałam ciche „przepraszam". Mina mi zrzedła, jak zobaczyłam te wściekłe oczy. Mimo wszystko nie zrobiła nic. Dzięki Bogu! Nie miałam czasu na kłótnie. Szybkim krokiem przeszłam przez jezdnię i wypatrywałam czarnej taksówki. Pech chciał, że żadna z nich a tamtym momencie nie przetaczała się przez ulicę, a do ostatniej ktoś wsiadł. Przeklęłam w głowie wszystkich kierowców, którzy nie raczyli zajrzeć na akurat tę ulicę i spojrzałam na zegarek na ręku. Metro odjeżdżało za pięć minut, a do najbliższej stacji zostało mi sześć szybkim krokiem. Postanowiłam więc biec na łeb na szyję, byle tylko zdążyć. Im bliżej byłam głównej ulicy, tym przybywało ludzi i musiałam lawirować między nimi. Wychodziło mi, z czego sama się dziwiłam. Gdy prawie na kogoś wpadałam, przepraszałam szybko, a w myślach powtarzałam sobie „znów to robisz, uważaj trochę". Dotarłam. Wpadłam do pociągu kilka sekund przed zamknięciem się drzwi. Ciężko dysząc, oplotłam ręką metalową rurkę i poprawiłam cienką kurtkę na ramionach. Zaczęłam grzebać w torbie w poszukiwaniu złożonych kartek. Z podręcznika do norweskiego wyciągnęłam skserowany (bałam się, że zniszczę ten, który dał mi reżyser, więc zrobiłam kopię) scenariusz do „Poskromienia złośnicy". Choć to nie był mój debiut, to denerwowałam się, że czegoś zapomnę albo że moja gra będzie drewniana. Nie chciałam być sztywna jak kółek na scenie. Co to za przyjemność patrzeć na kawałek wysuszonego drewna wśród pięknych kwiatów? Odsunęłam od siebie te wszystkie przeklęte myśli i zajęłam się ponownym czytaniem roli Katarzyny. Przypomniałam sobie wczorajsze ćwiczenia ze sprzątaczką, panią Libbs. Ta kobieta miała w sobie tyle pozytywnej energii! Mogłyśmy razem powtarzać tysiące razy jedną scenę, podczas gdy ona nie miała nic przeciwko. Nadawała się na aktorkę doskonale, choć gdy mówiłam jej, by spróbowała, ona tylko zbywała mnie ruchem ręki i mówiła coś w stylu „na stare lata nie będę się wygłupiać". Pani Libbs mogłaby zasilić szeregi starszych aktorów, bo było ich tylko dwóch, i pokazać, że można. Była jednak niezwykle uparta i nic nie było jej w stanie przekonać. Na pierwszym przystanku wysiadło wiele osób siedzących, więc szybko zajęłam pierwsze lepsze miejsce. Cały czas wpatrywałam się w kartkę i mozolnie powtarzałam kwestie, które i tak znałam na pamięć. Musiałam być jednak pewna, że wszystko dobrze pójdzie. Mamrotałam do siebie po cichu, czasem podnosiłam wzrok na ciemne okno naprzeciw mnie. — „Gdzie się tych pięknych nauczyłeś rzeczy?" — zrobiłam przerwę na przeczytanie kwestii Petruchio i ponownie się odezwałam: — „Jakże twój rozum mało ma rozumu!" Osoba obok mnie niepewnie poruszyła się na siedzeniu, zapewne zastanawiając się, w którym momencie powinna zacząć uciekać. Nie przestawałam, cały czas mówiłam swe kwestie. Niektóre sceny wymagały ode mnie ruchu, więc prawą dłonią odgrywałam czynności zapisane w didaskaliach. Gdy miałam wyjść, przesuwałam palec w prawo, a gdy wejść, w lewo. Gdy miałam uderzyć Petruchio, wykonałam minimalny zamach na wysokości kartki i próbowałam uderzyć powietrze. Przypadkiem dźgnęłam łokciem osobę obok. W tym momencie powinna uciekać. Podniosłam wzrok na, jak się okazało, dziewczynę. Wpatrywałam się w parę niebieskich oczu, a z moich ust błyskawicznie popłynęły przeprosiny. — Przepraszam! Nic ci nie jest? O matko, jeszcze raz przepraszam... To nie było celowe, jak tylko ćwiczyłam... Emma? Nie zabij ;_; |
wtorek, 27 grudnia 2016
wtorek, 27 grudnia 2016
wtorek, 27 grudnia 2016
Od Eddie'go do Tanji
Syknąłem, gdy gorący napój zalał mi ubranie. Moja skóra wręcz zapłonęła żywym ogniem, a ja przewróciłem się na drzwi. Ludzie siedzący najbliżej nas, wstali jak na komendę metalowego dzwonka, zawieszonego przy framudze, który rozpoczął swój koncert. Sprawczyni całego zamieszania pośpiesznie przepraszała za wypadek, a ja ogłupiony bólem zacząłem wycierać się tym, co uprzednio trzymałem w ręce. Bliskość nieznajomej i tłum wokół mnie stał się niczym, gdy uświadomiłem sobie, że był to mój autorski wstęp do fizyki kwantowej, którym miałem zakończyć moje studia na wydziale profesora Dickens'a.
-Mam zadzwonić na pogotowie? - spytała nieznajoma, widząc moją twarz stężałą od bólu i upokorzenia.
Z wielkim zażenowaniem próbowałem trzymać mokrą koszulę jak najdalej od mojego ciała. Większość ludzi w kawiarni śmiała się z nas, kilka osób spytało czy mogą pomóc. Zacisnąłem usta, czując rosnącą panikę. Spojrzenia klientów paliły mnie równie mocno, jak gorący napój.
-Chodź – dziewczyna pociągnęła mnie za sobą na sam koniec lokalu, ku niewielkim drzwiom opatrzonym napisem TOALETA.
Zdążyłem jeszcze zauważyć tabliczkę z uwagą w trzech językach, że korzystać z niej mogą tylko klienci, nim jak szmaciana lalka, zostałem wepchnięty do środka. Za mną z gracją galopującego hipopotama wtarabaniła się nieznajoma.
-Rozbieraj się – rzuciła rozkazującym tonem, a ja zdębiałem.
-S..słucham? - zająknąłem się, niepewny czy dobrze zrozumiałem.
-No rozbieraj się. Obejrzę to, miałam kursy pierwszej pomocy – wyjaśniła, ale mnie jakoś to nie przekonało. Wstydziłem się moich włosów, imienia i twarzy, a co dopiero klatki piersiowej!
-Nie. Nie.. ja... muszę wyjść – coraz trudniej mi się oddychało.
Byłem uwięziony w samym kącie miniaturowej toalety, a drogę do wyjścia taranowała jakaś wyrośnięta wariatka, która najwidoczniej za cel obrała zafundowanie mi terapii u psychiatry. Z jedną nogą wygiętą za sedesem i trzymając się kurczowo spłuczki próbowałem jakoś przedostać się do wyjścia.
-Daj spokój – warknęła dziewczyna. - Pomogę ci.
Chwyciła moją koszulę, a ja odruchowo odtrąciłem jej rękę.
-Nie – powtarzałem jak chandrę, ale ona prowadzona jakąś obsesyjną determinacją koniecznie chciała zaprezentować mi swoje umiejętności medyczne. Chciałem wytłumaczyć, że moim jedynym problemem jest gwałtownie zmniejszająca się przestrzeń osobista, a nie poparzenie, którego w wirze walki już nawet nie czułem. Swoim zwyczajem jednak gardło ścisnęło mi się jak węzeł Hopfa i nie potrafiłem już nic powiedzieć.
-Dlaczego jesteś taki uparty! Zrób mi tę przyjemność i po prostu zdejmij tę pieprzoną... - zamilkła, gdy drzwi od toalety otwarły się gwałtownie i stanęła w nich...
Boże broń.
Nigdy w życiu nie widziałem bardziej speszonego ode mnie człowieka.
I w życiu nie przypuszczałbym, że będzie to zakonnica.
Jej twarz nagle zaczęła poddawać się co najmniej zdwojonej sile grawitacji. Szczęka niemal trzasnęła o podłogę, a oczy zrobiły się tak wielkie, że niemal widziałem w nich własne odbicie.
-Zajęte jest – powiedziała dziewczyna, która mnie oblała, a ja parsknąłem śmiechem.
Zakonnica chyba nie wiedziała co zrobić. Przez chwilę wahała się jakby część jej uduchowionej świadomości chciała do nas dołączyć, ale wreszcie zdecydowała się na ciche odejście.
Przejechałem ręką po twarzy, nie mogąc powstrzymać uśmiechu.
-Czuję się dobrze – szepnąłem jednocześnie spuszczając głowę i podnosząc wzrok na dziewczynę. Mia kiedyś powiedziała mi, że gdy tak robię wyglądam jak słodki szczeniaczek, więc od czasu do czasu pozwalałem sobie to wykorzystywać.
Ta zakonnica okazała się przydatna w rozplątywaniu supłów i przełamywaniu lodów. Śmiech jednak pomaga, pomyślałem.
Gdy próbowaliśmy wyjść, ja stałem się opanowany, a dziewczyna zawstydzona. W całej tej szarpaninie z mojej kieszeni wypadła paczka papierosów. Odruchowo oblizałem usta i schyliłem się, by ją podnieść.
-Dziękuję za... pomoc – powiedziałem i zrobiło się trochę niezręcznie.
Byłem z siebie taki dumny za te kilka słów!
Tanja?
Trochę dałem się ponieść
wtorek, 27 grudnia 2016
Od Tanjj
Ruszyłam przed siebie zatłoczonym chodnikiem, przeciskając się między tłumem turystów. Zaklęłam pod nosem, gdy zauważyłam grupkę starszych kobiet z Japonii, które robiły sobie zdjęcia, tarasując przejście.
-Przepraszam-mruknęłam z nadzieją, że turystki się przesuną, robiąc mi miejsce do przejścia. Jednak kobiety tylko spojrzały na mnie obojętnym wzrokiem i powróciły do swojego zajęcia. Westchnęłam najgłośniej, jak tylko potrafiłam i wyminęłam je. Nienawidziłam takiego zachowania, ale w tamtym momencie naprawdę nie miałam ochoty na kłótnię. Byłam okrutnie zmęczona po kilkugodzinnym wykładzie z chemii analitycznej i moim jedynym celem stało się spokojne dojście do mieszkania, gdzie mogłam oddać się w objęcia Morfeusza. W takich momentach przeklinałam w duchu dzień, w którym zdecydowałam się na studia medyczne. Nie miałam przez nie na nic czasu, nawet na sen, a to bardzo źle na mnie działało - pod względem fizycznym, jak i psychicznym.
"Jeszcze tylko parę ulic i będziesz w domu, Tanja. Dasz radę!" - powtarzałam sobie w duchu, by nie rozpłakać się ze zmęczenia na środku ulicy. Zasłoniłam usta dłonią, żeby ludzie idący obok mnie nie zauważyli, jak ziewam. Nagle mój wzrok przyciągnął szyld kawiarni, a do moich nozdrzy dostał się wspaniały zapach kawy. Przymknęłam oczy, rozkoszując się tą cudowną chwilą. Szybko wcisnęłam dłoń do tylnej kieszeni spodni i wygrzebałam parę monet. Wstrzymałam ze stresu oddech i spojrzałam na pieniądze, po czym nerwowo je przeliczyłam. Miałam taką niebywałą ochotę na kawę!
-Idealnie!-powiedziałam do siebie, gdy okazało się, że starczy mi pieniędzy. Z uśmiechem na ustach ruszyłam w stronę kawiarni, by zamówić napój bogów, który miał mnie trochę pobudzić.
Chwyciłam kubek z parującym napojem i przymknęłam oczy, by nacieszyć się najcudowniejszą chwilą w studenckim życiu. Gdy chciałam wyjść z kawiarni, zderzyłam się z jakimś chłopakiem, wylewając gorącą kawę na jego koszulę.
-Jejku, bardzo przepraszam-jęknęłam, choć tak naprawdę bardziej było mi szkoda mojej kawy, na którą miałam taką diabelską ochotę.
Nikolai?
poniedziałek, 26 grudnia 2016
poniedziałek, 26 grudnia 2016
Od Lyiuk'a cd Eddie'go
Nie dało się nie zauważyć, że Eddie jest sceptycznie nastawiony do ludzi. Ewidentnie unikał rozmów i spotkań z nimi. Odseparowany od świata zapewne ma spokój, jakiego chce. Ale to wtedy już świat surrealistyczny, bez integracji z ludźmi zamykamy się, przestajemy poznawać, stajemy w miejscu. Stawiamy sami sobie przeszkodę, przez którą nie możemy, a raczej nie chcemy przejść. Tylko po co? Dlaczego ludzie to robią? Ja postawiłem mur, między swoim światem, a światem, w którym żyjemy. To prawie tak, jakby żyć w dwóch osobnych światach i potrafić je ze sobą pogodzić.
Z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka:
-Trochę tu posiedzimy. - rzekł. - Co właściwie robisz w Londynie? - zapytał po chwili.
-Co ja tu robię? No właśnie, dobre pytanie... - uśmiechnąłem się. - Przyjechałem tutaj, bo nie mogłem już dłużej mieszkać w rodzinnym domu. Czułem się tam niepewnie.
-A dlaczego akurat Londyn?
-Od zawsze to miejsce mnie fascynowało. Kiedyś, jak miałem jakieś pięć lat, przyjechałem tu z ojcem. Aktualnie mieszkam w jego starym mieszkaniu. Właśnie blisko London Bridge.
-Dlaczego czułeś się niepewnie?
-Czułem się tak... - zawahałem się. - Po prostu. Nie czułem się tam spokojnie. - wymruczałem. - Ale Londyn jest pięknym miastem. - uśmiechnąłem się zmieniając temat.
-Tak. To prawda. - odparł.
-Ale na pewno pojedziemy czerwonym autobusem? - zapytałem z nadzieją.
-Na pewno.
Dlaczego jestem w Londynie? Bo miałem dosyć tych ludzi. Codziennych zaczepek i dokuczliwych zagadywań. Bo chciałem zmienić szkołę. Aby mieć święty spokój musiałem wyjechać prawie na drugi koniec świata. Bo nie miałem siły i ochoty co dzień spotykać tych ludzi. Gdybym miał kiedyś okazję, to pewnie bez wahania powystrzelałbym wszystkich z nich. Aby cierpieli, nie strzelałbym ani w głowę, ani w serce. Z zamyślenia znów wyrwał mnie Eddie:
-Autobus powinien niedługo być.
-To chyba dobrze? - uśmiechnąłem się trzymając kota na kolanach.
-Chyba na pewno. Przyjechałeś do Londynu z kotem? - zapytał.
-Tak. Mam go już trzy lata, odkąd się urodził. Prawie nigdy go nie zostawiam samego.
-To jak chodzisz do szkoły?
-Normalnie. Mefisto zawsze się gdzieś kręci w okolicach. W domu zawsze zostawiałem mu otwarte okno do pokoju. Tutaj to raczej nie przejdzie, mieszkam teraz dosyć wysoko.
-Tak się nazywa? - zapytał zaciekawiony. - Czy to nie imię boga greckiego?
-Dokładniej diabła. Mefistoteles. - uśmiechnąłem się. Nie sądziłem, że ktoś w ogóle się zorientuje. W prawdzie tylko rodzina zna imię mojego kota, a i tak się nikt nie zorientował o tym. - To za ile będzie ten autobus? - zapytałem.
-Za niedługo powinien przyjechać.
Po kilku minutach cichy przyjechał czerwony dwupiętrowy autobus. Oczy zaiskrzyły mi się na samą myśl, że będę mógł w końcu nim pojechać.
-Idziemy na górę, prawda? - powiedziałem z radością.
-Jeśli chcesz. - odparł, chyba rozśmieszony moim nastawieniem.
Wsiedliśmy i zajęliśmy miejsca na samej górze z tyłu. Na szczęście bezproblemowo weszliśmy z kotem, kierowca zapytał tylko, czy nie jest agresywny. Przejechaliśmy przez London Bridge, potem przejeżdżaliśmy przez ulicę King William St, wjechaliśmy na Eastcheap, potem na Great Tower St, jechaliśmy chwilę Byward St i do mostu już Tower Hill. Wszystkie te ulice były piękne. W prawdzie wszystko mi się w tym mieście podobało. Wysiedliśmy przed mostem.
Jęknąłem coś typu "Łoooo".
-Chodźmy! - zawołałem uszczęśliwiony.
-Gdzie? - zapytał.
-Chcę przejść przez Tower Bridge! - powtórnie zawołałem.
Teraz byłem niewiarygodnie szczęśliwy. Trzymając kota na rękach ruszyłem na drugą stronę rzeki, przez most Tower Bridge. Na szczęście Eddie podążył za mną. Cieszyłem się jak dziecko, ale nie przeszkadzało mi to.
-Mefisto, podoba ci się? - zapytałem kota, na co ten tylko miauknął w odpowiedzi.
-Pytasz kota o zdanie? - zdziwił się mój towarzysz.
-Jasne. - uśmiechnąłem się głupio.
Eddie??
poniedziałek, 26 grudnia 2016
Od Eddie'go cd Lyiuka
Nie! Nie! Niee! To nie tak miało wyglądać. Mój plan przewidywał jedynie skierowanie całej uwagi Lenny'ego na Lyiuk'a, a nie pozostawienie mnie sam na sam z nowo poznanym chłopakiem. To czysta złośliwość losu! Na samą myśl o spacerze po Londynie z Lyiuk'iem robiło mi się słabo. O czym mam z nim rozmawiać? Dłonie drżały mi na samą myśl o tym.
Mógłbym wrócić do domu i dokończyć ten projekt z matematyki. Ten dzień stałby się choć trochę bardziej efektywny, ale niestety los skierował mnie na inne tory. Przełknąłem ślinę, przypominając sobie wrzeszczącego ojca.
-Nie mozesz bać się całego swiata! - krzyczał i wymachiwał pięściami. - Weź się w garść!
Wzdrygnąłem się, bo Lyiuk poklepał mnie po ramieniu.
-Halo tu Ziemia! - uśmiechnął się. - Chyba mnie nie słyszałeś.
-Nie, przepraszam - odparłem cicho.
Przez przenikliwy wzrok jego kota nie potrafiłem się skupić.
-Idziemy? - spytał chłopak, robiąc krok na przód.
Pokiwałem głową i ruszyliśmy przed siebie.
Ponownie wpadłem w zamknięte koło paniki, które było moją największą słabością w kontaktach z innymi ludźmi. Co mu powiedzieć? Nie wygłupię się? Jezu... ta cisza trwa zbyt długo.
-Ładny... kot - szepnąłem w końcu zmieszany.
-Dzięki - odparł rozradowany. - No to może... opowiedz mi coś o sobie.
-Powinniśmy złapać autobus - odparłem, próbując odwrócić jego uwagę. - Pójście na nogach aż to Tower to zły pomysł.
-Czerwony autobus? - spytał Lyiuk z nadzieją pięciolatka.
Kiwnąłem głową, po chwili oboje staliśmy na przystanku autobusowym.
-Dlaczego przystanek jest zwrócony tyłem do jezdni? - spytał ciemnowłosy.
-Pewnie dlatego, żeby rozpryski wody nas nie zachlapały - wzruszyłem ramionami i zagłębiłem się we własnych myślach.
-Nie jesteś zbyt rozmowny? - zaczął znów Lyiuk.
Pokręciłem przecząco głową.
-Trochę tu posiedzimy - zauważyłem po chwili ciszy. - Co właściwie robisz w Londynie?
Lyiuk?
Przepraszam za żenujący poziom tego opowiadania.
poniedziałek, 26 grudnia 2016
Od Brajana cd Chloe
Spojrzałem na dziewczynę i się uśmiechnąłem szeroko, ale ten uśmiech przerodził się w uśmiech łobuza.
- Oj tam ja mogę zmęczenie pokonać i to bardzo szybko - oznajmiłem
- Spodziewałam się tego - odparła ze złośliwym usmieszkiem, ja tylko się zaśmiałem
Wziąłem kawałek jej sukienki w dłoń i odkryłem uda zacząłem się bawić. Dziewczyna patrzyła się na mnie rozbawiona. Sięgnąłem po kubek z kawą i szybko wypiłem wszystko na raz.
- Szybko wypiles - powiedziała zaskoczona
- Chciało mi się pić po prostu - zaśmiałem się
Przegryzlem swoją wagę i spojrzałem na nią.
- Wiesz jak ty mnie kusisz? - zapytałem - Ja mam po prostu ochotę bez twojej zgody to zrobić z tobą - zaśmiałem się
- Wow jakie wyznanie - zaśmiała się
- No wiem - zaśmiałem się
Ona oparła głowę o moją głowę a ja otworzyłem buzię i językiem smyralem po jej szyji
Chloe?
poniedziałek, 26 grudnia 2016
Od chloe cd Brajana
Westchnęłam ciężko, kręcąc głową.
- Jeszcze raz, a dostaniesz tak ode mnie - zagroziłam.
- W tyłek? - zaśmiał się, poruszając brwiami.
- W twarz - odpowiedziałam rozbawiona.upijając łyk kawy i podciągając nogi na kanapę.
- Agresywna - zamruczał Brajan, przysuwając się do mnie i wciągając mnie na swoje kolana, co tylko mnie rozbawiło.
- Złość już przeszła? - zakpiłam.
- Da się na ciebie długo gniewać? - mruknął, obejmując mnie w pasie.
- Podobno tak - powiedziałam krótko, obejmując dłońmi ciepły kubek.
- Zimno ci?
Pokręciłam głową, opierając ją na ramieniu chłopaka.
- Nie - westchnęłam.
- Zmęczona w takim razie?
- Nie bardziej niż ty - odparłam ze złośliwym uśmiechem.
(Brajan?)
poniedziałek, 26 grudnia 2016
Od Lyiuk'a cd Eddie'go
Zobaczyłem dwóch chłopaków, Mefisto zeskoczył z powrotem na ziemię i zaczął im się przyglądać.
-Nic wam nie jest? - zapytałem widząc, że jeden z nich się wywrócił.
-Nie... Dzięki. - odparł jeden z nich, po chwili dodając - Hej, Eddie spójrz! Co to za rasa?
Kot cofnął się trochę, widząc zainteresowanie nim.
-Jest to Kot Syberyjski. - odparłem.
W krótkiej wymianie zdań dowiedziałem się jak on ma na imię, i że lubi zwierzęta. W tym czasie towarzysz Lenny'ego zintegrował się z Mefistem, zdziwiło mnie, że w ogóle się zbliżył do jakiegoś człowieka, ale to Mefisto, po nim można się spodziewać wszystkiego i niczego.
-To jest Eddie. - powiedział Lenny, kiedy jego znajomy podniósł się.
-Cześć, mam na imię Lyiuk. - uśmiechnąłem się, wyciągając rękę w geście przywitania.
Eddie odwzajemnił gest z lekkim wahaniem.
-Ty to raczej nie stąd. - zagadał Lenny.
-No nie. Dziś tutaj się wprowadziłem. Londyn to świetne miasto. - odparłem.
-Czyli miasta nie znasz?
-Nie za bardzo. - przyznałem.
-Eddie, może go oprowadzimy? - zapytał Lenny swojego towarzysza.
-No dobra. - odpowiedział.
-Nie będę wam robił kłopotu, chyba gdzieś właśnie szliście. - zauważyłem.
-Jak dla mnie, to nie ma problemu. - uśmiechnął się Lenny.
-Dla mnie w sumie też nie. - powiedział Eddie.
-Co chciałbyś zwiedzić najpierw? - zapytał chłopak.
-Nie wiem co zbytnio tu jest, ale chyba Tower Bridge. - odparłem.
-To chyba niedaleko. - zaśmiał się Lenny.
Na myśl przyszedł mi tylko London Bridge, nie znałem dobrze Londynu ale byłem pewien, że miejsce, do którego chciałem iść było dużo dalej.
-Tu niedaleko jest London Bridge. - rzekłem biorąc kota na ręce.
-Racja, Tower jest dużo dalej. Ale możemy tam pójść. - powiedział zielonooki chłopak.
-Na prawdę zaprowadzicie mnie tam? - zapytałem uradowany.
Nie zdążył żaden z nich mi odpowiedzieć, gdyż zadzwonił telefon Lenny'ego. Po krótkiej rozmowie oznajmił:
-Niestety nie mogę pójść z wami. Ważna sprawa. - powiedział zawiedziony. - To do zobaczenia. - zawołał jeszcze i oddalił się.
Eddie? Przewodnikiem moim zostaniesz? xd
poniedziałek, 26 grudnia 2016
Od Brajana CD Chloe
- Po prostu kawę - powiedziałem
Usiadlem na kanapie i bawiłem się ze szczeniakami. W końcu przyszła dziewczyna z dwoma kubkami kawy. Postawila je na stoliku który stał przed kanapa i usiadła obok mnie. Spojrzala na mnie i na szczeniaki.
-Polubily cię - oznajmiła usmiechajac się
- Heh, fajne psiaki sam mam swojego, ale nie jest milutiki - powiedziałem
- Dlaczego? - zapytała ciekawsko
- Ponieważ to pies przeznaczony do walk, ją go tylko uratowałem - wzruszyłem ramionami
-Nie boisz się ze cię zaatakuje?
- Nie - zaśmiałem się
Dziewczyna wstała żeby wsiąść kubek z kawa w tędy ją klepnalem
- Fajny ten tyłek, normalnie się zakochalem - zacząłem się śmiać
Chloe?
Usiadlem na kanapie i bawiłem się ze szczeniakami. W końcu przyszła dziewczyna z dwoma kubkami kawy. Postawila je na stoliku który stał przed kanapa i usiadła obok mnie. Spojrzala na mnie i na szczeniaki.
-Polubily cię - oznajmiła usmiechajac się
- Heh, fajne psiaki sam mam swojego, ale nie jest milutiki - powiedziałem
- Dlaczego? - zapytała ciekawsko
- Ponieważ to pies przeznaczony do walk, ją go tylko uratowałem - wzruszyłem ramionami
-Nie boisz się ze cię zaatakuje?
- Nie - zaśmiałem się
Dziewczyna wstała żeby wsiąść kubek z kawa w tędy ją klepnalem
- Fajny ten tyłek, normalnie się zakochalem - zacząłem się śmiać
Chloe?
poniedziałek, 26 grudnia 2016
Od Chloe CD Brajana
Westchnęłam, kładąc dłoń na jego policzku.
- Zepsułam ci humor - stwierdziłam, ujmując jego dłoń.
- Po prostu oddaj mi kluczyki - mruknął.
- Najpierw przestań się na mnie gniewać - mruknęłam, nie puszczając jego ręki i gdy nie reagował, pocałowałam go lekko w policzek.
Widziałam, że mimo iż mężczyzna nadal jest na mnie zły, nie zdołał zachować kamiennej twarzy i kąciki jego ust poszybowały w górę
Uśmiechnęłam się triumfująco, sięgając do torebki i wyjęłam z niej kluczyki, które wsunęłam do jego dłoni.
- Zadowolony? - szepnęłam.
- Teraz tak - zapewnił, a widząc mój promienny uśmiech i to, że ciągnę go do domu, roześmiał się.
- Słodka diablica - skomentował.
Wyjęłam swoje klucze do domu i otworzyłam drzwi, wchodząc i wpuszczając do środka Brajana. Sansa i Nuka od razu przybiegły do nas, a ja przykucnęłam przy nich, głaszcząc je i drapiąc za uszkami.
- Jakie groźne - zakpił chłopak, gdy Sansa zaczęła lizać go po dłoniach.
- Potrafią zamęczyć na śmierć - zaśmiałam się, wstająć i idąc w stronę kuchni.
- Wino, whisky czy po prostu kawa? - krzyknęłam do Brajana, dla siebie wyjmując swój ulubiony kubek i wsypałam do niego po prostu kawę, wstawiając wodę.
(Brajan?)
- Zepsułam ci humor - stwierdziłam, ujmując jego dłoń.
- Po prostu oddaj mi kluczyki - mruknął.
- Najpierw przestań się na mnie gniewać - mruknęłam, nie puszczając jego ręki i gdy nie reagował, pocałowałam go lekko w policzek.
Widziałam, że mimo iż mężczyzna nadal jest na mnie zły, nie zdołał zachować kamiennej twarzy i kąciki jego ust poszybowały w górę
Uśmiechnęłam się triumfująco, sięgając do torebki i wyjęłam z niej kluczyki, które wsunęłam do jego dłoni.
- Zadowolony? - szepnęłam.
- Teraz tak - zapewnił, a widząc mój promienny uśmiech i to, że ciągnę go do domu, roześmiał się.
- Słodka diablica - skomentował.
Wyjęłam swoje klucze do domu i otworzyłam drzwi, wchodząc i wpuszczając do środka Brajana. Sansa i Nuka od razu przybiegły do nas, a ja przykucnęłam przy nich, głaszcząc je i drapiąc za uszkami.
- Jakie groźne - zakpił chłopak, gdy Sansa zaczęła lizać go po dłoniach.
- Potrafią zamęczyć na śmierć - zaśmiałam się, wstająć i idąc w stronę kuchni.
- Wino, whisky czy po prostu kawa? - krzyknęłam do Brajana, dla siebie wyjmując swój ulubiony kubek i wsypałam do niego po prostu kawę, wstawiając wodę.
(Brajan?)
poniedziałek, 26 grudnia 2016
Od Brajana CD Chloe
Pojechalismy taksówką do jej domu. Nie powiem zdenerwowała mnie jeszcze żadna laska mi nie zabroniła. Patrzyłem się w okno. I probowalem się uspokoić bo jak to ją zaraz cos rozwale i nie będzie fajnie, oj nie będzie. Jechalismy dość długo taksówkarz tak strasznie się wlukl ją bym już przyjechał tam z 5 razy w tym czasie jak on teraz jedzie. W końcu dojechalismy
- W końcu - wyszeptalem
- Co? - zapytała dziewczyn spojrzala na mnie
- Nie nic - powiedziałem
Zapłaciłem kierowcy i wyszlismy z taksówki. Stanelismy spojrzałem na dziewczyne nieco zniecierpliwiony.
- Mogę swoje kluczyki? - zapytałem
Dziewczyna spojrzala i zaczęła się cieszyć nie wiadomo z czego.
- to oddasz czy nie? Nie denerwuje mnie nawet - warkłem
- Chyba nie lubisz jak ci się coś zabiera - powiedziała biorąc mój łańcuszek w dłonie który miałem na szyji
- Żebyś wiedziała,ze nie lubię - mruknalem
Chloe?
- W końcu - wyszeptalem
- Co? - zapytała dziewczyn spojrzala na mnie
- Nie nic - powiedziałem
Zapłaciłem kierowcy i wyszlismy z taksówki. Stanelismy spojrzałem na dziewczyne nieco zniecierpliwiony.
- Mogę swoje kluczyki? - zapytałem
Dziewczyna spojrzala i zaczęła się cieszyć nie wiadomo z czego.
- to oddasz czy nie? Nie denerwuje mnie nawet - warkłem
- Chyba nie lubisz jak ci się coś zabiera - powiedziała biorąc mój łańcuszek w dłonie który miałem na szyji
- Żebyś wiedziała,ze nie lubię - mruknalem
Chloe?
poniedziałek, 26 grudnia 2016
Od Chloe CD Brajana
Uśmiechnęłam się złośliwie, wyciągając w jego stronę otwartą dłoń.
- Kluczyki - powiedziałam, gdy spojrzał na mnie zdziwiony.
- Chloe, chyba nie myślisz, że... - zaczął, śmiejąc się.
- Wyłącz silnik i oddaj mi kluczyki, skarbie - poprosiłam spokojnie. - Chyba nie myślisz, że marnym podpuszczaniem mnie, uzyskasz zgodę na jazdę pod wpływem alkoholu...
Brajan parsknął śmiechem, nie dowierzając w moje słowa.
- Nie mówisz poważnie - powiedział.
- Owszem, myślę - uśmiechnęłam się złośliwie. - Kluczyki.
Chłopak wzruszył ramionami, wyłączając silnik i podał mi kluczyki.
- Zadowolona? - mruknął.
- Nawet nie wiesz jak - zapewniłam.
Wiedziałam, że wizja spaceru nie jest atrakcyjna dla chłopaka, więc machnęłam na jedną ze stojących pod klubem taksówek. Brajan cały czad wyglądał na nieco wkurzonego, iż nie pozwoliłam mu mnie odwieźć.
- Dives, 11/2 - rzuciłam do taksówkarza, wsiadając z Brajanem do auta.
(Brajan? Jeśli chodzi o prowadzenie po alkoholu, Chloe jest nieugięta xd)
- Kluczyki - powiedziałam, gdy spojrzał na mnie zdziwiony.
- Chloe, chyba nie myślisz, że... - zaczął, śmiejąc się.
- Wyłącz silnik i oddaj mi kluczyki, skarbie - poprosiłam spokojnie. - Chyba nie myślisz, że marnym podpuszczaniem mnie, uzyskasz zgodę na jazdę pod wpływem alkoholu...
Brajan parsknął śmiechem, nie dowierzając w moje słowa.
- Nie mówisz poważnie - powiedział.
- Owszem, myślę - uśmiechnęłam się złośliwie. - Kluczyki.
Chłopak wzruszył ramionami, wyłączając silnik i podał mi kluczyki.
- Zadowolona? - mruknął.
- Nawet nie wiesz jak - zapewniłam.
Wiedziałam, że wizja spaceru nie jest atrakcyjna dla chłopaka, więc machnęłam na jedną ze stojących pod klubem taksówek. Brajan cały czad wyglądał na nieco wkurzonego, iż nie pozwoliłam mu mnie odwieźć.
- Dives, 11/2 - rzuciłam do taksówkarza, wsiadając z Brajanem do auta.
(Brajan? Jeśli chodzi o prowadzenie po alkoholu, Chloe jest nieugięta xd)
poniedziałek, 26 grudnia 2016
Od Brajana CD Chloe
Spojrzałem na dziewczynę z uśmiechem
- Chcesz wracać na piechotę? - zapytałem podnosząc brew
- Tak, a czym innym? - zapytała
- Samochodem - zaśmiałem SIS
- Pijany jestes więc nic z tego - oznajmiła
- Nie przesadzaj aż taki pijany nie jestem, dawaj bo pomyśle ze się boisz - puscilem oczko dziewczynie
Wstałem i zlapalem dziewczyne za rękę.Wyszlismy z klubu i poszlismy do mojego auta. Otworzylem drzwi żeby wsiadła do środka i po chwili ją siedziałem za kierownicą
- No to słoneczko gdzie mam jechać? - zapytalem odpalając silnik. Dłonią wziąłem kawałek jej sukienki i odslonilem jej udo, i położyłem dłoń
Chloe?
- Chcesz wracać na piechotę? - zapytałem podnosząc brew
- Tak, a czym innym? - zapytała
- Samochodem - zaśmiałem SIS
- Pijany jestes więc nic z tego - oznajmiła
- Nie przesadzaj aż taki pijany nie jestem, dawaj bo pomyśle ze się boisz - puscilem oczko dziewczynie
Wstałem i zlapalem dziewczyne za rękę.Wyszlismy z klubu i poszlismy do mojego auta. Otworzylem drzwi żeby wsiadła do środka i po chwili ją siedziałem za kierownicą
- No to słoneczko gdzie mam jechać? - zapytalem odpalając silnik. Dłonią wziąłem kawałek jej sukienki i odslonilem jej udo, i położyłem dłoń
Chloe?
poniedziałek, 26 grudnia 2016
Od Chloe CD Brajana
Gdy Brajan pocałował mnie, na początku nie wiedziałam jak zareagować, zamierzając się odsunąć, ale po chwili oddałam mu jego pocałunek z równą żarliwością.
Po dłuższej chwili odsunęliśmy się od siebie, oddychając ciężko. Oparłam swoje czoło o jego, uśmiechając się.
- No nie wiem, czy ten pocałunek był taki dobry... - zaczęłam rozbawiona.
- Był - powiedział bez wahania Brajan. - Nie drocz się ze mną.
Roześmiałam się, przesuwając dłonią po jego klatce piersiowej.
- Sam stwierdziłeś, że ukrywa się we mnie diabeł - przypomniałam, przywołując na twarz swój złośliwy uśmiech.
Brajan znów pocałował mnie, a ja wplotłam palce w jego włosy, pociągając je do tyłu i tym samym odciągając jego głowę, że oderwał się ode mnie.
- Koniec imprezy - zaśmiałam się. - Zechcesz mnie odprowadzić?
(Brajan?)
Po dłuższej chwili odsunęliśmy się od siebie, oddychając ciężko. Oparłam swoje czoło o jego, uśmiechając się.
- No nie wiem, czy ten pocałunek był taki dobry... - zaczęłam rozbawiona.
- Był - powiedział bez wahania Brajan. - Nie drocz się ze mną.
Roześmiałam się, przesuwając dłonią po jego klatce piersiowej.
- Sam stwierdziłeś, że ukrywa się we mnie diabeł - przypomniałam, przywołując na twarz swój złośliwy uśmiech.
Brajan znów pocałował mnie, a ja wplotłam palce w jego włosy, pociągając je do tyłu i tym samym odciągając jego głowę, że oderwał się ode mnie.
- Koniec imprezy - zaśmiałam się. - Zechcesz mnie odprowadzić?
(Brajan?)
poniedziałek, 26 grudnia 2016
Od Brajana CD Chloe
- Pracę nie zając nie ucieknie - murknąłem dalej jeżdżąc nosem po jej szyji
- Właśnie że zając, ją dobrze się sprawuje w swojej pracy - powiedziała
- Haha a ja swoją pracę uwielbiam, chociaż mogę poznać ładne dziewczyny - powiedziałem śmiejąc się
- Heh u was to normalne - powiedział kpiaco
- Wybacz korzystam póki jestem młody - powiedziałem śmiejąca się
Patrzyłem dziewczynie prosto w oczy , potem mój wzrok przeniósł się na jej piersi i potem na nogi. Przegryzlem wargę.
- Powiem ci ze kształty to ty masz - powiedziałem z uśmiechem lobuza
- Wiem, jestem zajebista - powiedziała śmiejąc się
- Nooo - zaśmiałem SI również
Przybliżyłem się do jej ust i spojrzalem głęboko w oczy. Nagle ją pocalowalem
Chloe?
- Właśnie że zając, ją dobrze się sprawuje w swojej pracy - powiedziała
- Haha a ja swoją pracę uwielbiam, chociaż mogę poznać ładne dziewczyny - powiedziałem śmiejąc się
- Heh u was to normalne - powiedział kpiaco
- Wybacz korzystam póki jestem młody - powiedziałem śmiejąca się
Patrzyłem dziewczynie prosto w oczy , potem mój wzrok przeniósł się na jej piersi i potem na nogi. Przegryzlem wargę.
- Powiem ci ze kształty to ty masz - powiedziałem z uśmiechem lobuza
- Wiem, jestem zajebista - powiedziała śmiejąc się
- Nooo - zaśmiałem SI również
Przybliżyłem się do jej ust i spojrzalem głęboko w oczy. Nagle ją pocalowalem
Chloe?
poniedziałek, 26 grudnia 2016
Od Chloe CD Brajana
Spojrzałam z rozbawieniem na chłopaka, kręcąc głową.
- Kilka drinków nie sprawi, bym była pijana, Brajan - powiedziałam wymownie, podkreślając jego imię.
Chłopak roześmiał się, gasząc papierosa.
- W takim razie może jeszcze po jednym?
- Usiłujesz mnie upić? - zakpiłam. - Bo jeśli tak, to ci się nie uda. Spasuję już... Niedługo będę musiała wracać do domu.
- Po co? - zamruczał mi do ucha Brajan. - Ktoś na ciebie czeka?
- Pusty dom i dwa psy - zakpiłam.
- Więc nie masz po co wracać... - zaczął, sunąc nosem po mojej szyi.
Roześmiałam się i pokręciłam głową.
- Mam - mruknęłam pod nosem. - Muszę się wyspać przed drugą zmianą w pracy...
(Brajan?)
- Kilka drinków nie sprawi, bym była pijana, Brajan - powiedziałam wymownie, podkreślając jego imię.
Chłopak roześmiał się, gasząc papierosa.
- W takim razie może jeszcze po jednym?
- Usiłujesz mnie upić? - zakpiłam. - Bo jeśli tak, to ci się nie uda. Spasuję już... Niedługo będę musiała wracać do domu.
- Po co? - zamruczał mi do ucha Brajan. - Ktoś na ciebie czeka?
- Pusty dom i dwa psy - zakpiłam.
- Więc nie masz po co wracać... - zaczął, sunąc nosem po mojej szyi.
Roześmiałam się i pokręciłam głową.
- Mam - mruknęłam pod nosem. - Muszę się wyspać przed drugą zmianą w pracy...
(Brajan?)
poniedziałek, 26 grudnia 2016
od Brajana CD Chloe
Zaśmiałem się.
- Niby miła i grzeczna dziewczynk a z drugiej diabelek - powiedziałem przyglądając się - nie każdy ma swoje dwie strony charakteru
- No widzisz, jestem inna - powiedziała wydmuchujac ze swoich ust dym
Ją sobie dopiero zapalilem i zacząłem palić.
- Masz na myśli inna,czyli taka sama jak inne, czy inna inna - zapytalem śmiejąc się
- Raczej inna inna - powiedziała
- Ooooooo to nieźle - powiedziałem
Wziąłem rękę z jej ramienia i położylem na jej udzie i zacząłem dłonią jeździć po nim, powoli i delikatnie.
- Pamiętasz w ogóle jak mam na imię? - zapytalem śmiejąc sid
- A czemu miała bym nie pamiętać?
- No bo tyle wypilas - zaśmiałem sid
Chloe?
- Niby miła i grzeczna dziewczynk a z drugiej diabelek - powiedziałem przyglądając się - nie każdy ma swoje dwie strony charakteru
- No widzisz, jestem inna - powiedziała wydmuchujac ze swoich ust dym
Ją sobie dopiero zapalilem i zacząłem palić.
- Masz na myśli inna,czyli taka sama jak inne, czy inna inna - zapytalem śmiejąc się
- Raczej inna inna - powiedziała
- Ooooooo to nieźle - powiedziałem
Wziąłem rękę z jej ramienia i położylem na jej udzie i zacząłem dłonią jeździć po nim, powoli i delikatnie.
- Pamiętasz w ogóle jak mam na imię? - zapytalem śmiejąc sid
- A czemu miała bym nie pamiętać?
- No bo tyle wypilas - zaśmiałem sid
Chloe?
poniedziałek, 26 grudnia 2016
od Chloe CD Brajana
- Nie pozwalaj sobie - zaśmiałam się, również patrząc mu głęboko w oczy, przez co Brajan uśmiechnął się szeroko, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie i nie zamierzając zabrać rąk.
Przez całą piosenkę wpatrywał się we mnie swoimi hipnotyzującymi oczami, grając czułego chłopaka, chociaż wcześniej dał mi już popis swojej złośliwości i pewności siebie.
Nie mogłam jednak zaprzeczać, że chłopak ten zdecydowanie mnie pociągał i już odkąd go tu zobaczyłam, wiedziałam, że ten wieczór będzie nasz.
Piosenki się zmieniały, tak jak nasz styl tańca i gdy w końcu byliśmy niemożliwie zmęczeni i zasapani, podeszliśmy znów do baru, a Brajan zrobił dla nas drinki.
- Przy barze, czy wolisz na lożę? - zapytał.
- Loża - odpowiedziałam pewnie, a chłopak pociągnął mnie za rękę w kąt sali, do najbardziej oddalonej od parkietu kanapy. W powietrzu słychać było jeszcze przytłumioną muzykę, jednak nie było tak głośno. Panował tam półmrok, mimo iż parkiet i reszta sali skąpane były w migającym świetle reflektorów. Powietrze drżało od basów.
Usiedliśmy na kanapie, a ręka Brajana jakby odruchowo powędrowała za moją głową na ramię, a chłopak objął mnie i przyciągnął do siebie. Wystawił w moją stronę paczkę z papierosami, a ja poczęstowałam się jednym. Gdy chciał mi go odpalić, pokręciłam rozbawiona głową i zabrałam mu zapalniczkę, odpalając sobie papierosa sama.
- Nie przyzwyczajaj się, bo za chwilę już mnie tu nie będzie - wymruczałam, zaciągając się i wypuszczając ustami dym.
- Znikniesz mi bez śladu? Jesteś taka ulotna? - zakpił.
- Ulotna jak papierosowy dym - zanuciłam, przypominając sobie słowa piosenki i cytat z jednej z moich ulubionych książek.
(Brajan?)
Przez całą piosenkę wpatrywał się we mnie swoimi hipnotyzującymi oczami, grając czułego chłopaka, chociaż wcześniej dał mi już popis swojej złośliwości i pewności siebie.
Nie mogłam jednak zaprzeczać, że chłopak ten zdecydowanie mnie pociągał i już odkąd go tu zobaczyłam, wiedziałam, że ten wieczór będzie nasz.
Piosenki się zmieniały, tak jak nasz styl tańca i gdy w końcu byliśmy niemożliwie zmęczeni i zasapani, podeszliśmy znów do baru, a Brajan zrobił dla nas drinki.
- Przy barze, czy wolisz na lożę? - zapytał.
- Loża - odpowiedziałam pewnie, a chłopak pociągnął mnie za rękę w kąt sali, do najbardziej oddalonej od parkietu kanapy. W powietrzu słychać było jeszcze przytłumioną muzykę, jednak nie było tak głośno. Panował tam półmrok, mimo iż parkiet i reszta sali skąpane były w migającym świetle reflektorów. Powietrze drżało od basów.
Usiedliśmy na kanapie, a ręka Brajana jakby odruchowo powędrowała za moją głową na ramię, a chłopak objął mnie i przyciągnął do siebie. Wystawił w moją stronę paczkę z papierosami, a ja poczęstowałam się jednym. Gdy chciał mi go odpalić, pokręciłam rozbawiona głową i zabrałam mu zapalniczkę, odpalając sobie papierosa sama.
- Nie przyzwyczajaj się, bo za chwilę już mnie tu nie będzie - wymruczałam, zaciągając się i wypuszczając ustami dym.
- Znikniesz mi bez śladu? Jesteś taka ulotna? - zakpił.
- Ulotna jak papierosowy dym - zanuciłam, przypominając sobie słowa piosenki i cytat z jednej z moich ulubionych książek.
(Brajan?)
niedziela, 25 grudnia 2016
Od Eddie'go do Lyiuka
Dzisiejszy dzień był jednym z gorszych. Od jakiegoś czasu chodziłem rozdrażniony i poirytowany. Przeszkadzaly mi najmniejsze niedociągnięcia. Miałem coraz większe problemy z nauką i to bardzo mnie martwiło. Dużo czytałem o geniuszach, o Tesli, Banachu, Mozarcie i innych im podobnych. Wiedziałem też, że tak naprawdę genialne dzieci nie oznaczają genialnych dorosłych. Dwulatki, które potrafią czytać w wieku siedemnastu lat mogą być tak naprawdę poniżej średniej intelektualnej swoich rówieśników. Miałem już dwadzieścia lat i wciąż będąc w elicie, martwiło mnie możliwośc nagłego wypadnięcia z niej.
Prawdę mówiąc lubiłem swój umysł i to jak prześcigał innych o kilkanaście sekund.
Nie lubiłem jednak chwały i sławy, która się z tym wiązała. Nienawidziłem każdego reportera, który chciał zrobić ze mna wywiad i wszystkich dzieciaków, które przyjaźniły się ze mną dla poklasku.
Miałem niefart, bo ostatnio do mojej grupy dołączył nowy student - Lenny
Franklin, który był bardziej podjarany szybkością z jaką sie uczę niż ja sam kiedykolwiek. Przyczepił się do mnie i od samego rana zadawał niezręczne pytania, na które odpowiadałem zdawkowo, mając nadzieję, że chłopak zrozumie i się odczepi. Nic jednak takiego nie nastąpiło, a ja nie miałem odwagi wprost okazać zmęczenia. Szedł za mną nawet, gdy kierowałem się już do domu. Przyznam szczerze, że byłem pod wrażeniem wytrzymałości jego strun głosowych.
-Jak to możliwe, że mówisz po rosyjsku? Byłeś kiedyś w Rosji?
-Nigdy - odpowiadałem, a Lenny wydawał się być coraz bardziej podniecony.
-Więc jak się nauczyłeś?
-To łatwy język. Trudność tkwi w odmiennym alfabecie, ale to kwestia pamięci - odpowiadałem.
-Czy kiedykolwiek coś sprawiło ci trudność?
-Tak.
-Co to było?
-Codziennie miewam trudności - najchętniej wrzuciłbym Lenny'ego pod przejeżdrzający samochód, ale mama - katoliczka nigdy by mi tego nie wybaczyła. Dostawałem szału, chłopak trajkotał tak głośno, że nie słyszałem już własnych myśli.
-Co to za tru...
Chłopak nagle przewrócił się i runął jak długi na ziemię. W mojej głowie pojawiła się myśl, żeby porwać się biegiem i nie oglądać za siebie już nigdy.
-Nic ci nie jest? - spytałem, odkładając ucieczkę na później. Nie mógłbym go tak zostawić.
-Chyyba nnie... - wystękał i opierając się na moim ramieniu, próbował wstać. Obejrzał się za siebie i zobaczył wystającą część pęknięcia płyty chodnikowej. - Powinienem patrzeć pod nogi.
Zesztywniałem, gdy zobaczyłem, że ktoś się zbliża. Błagam... - jeknąłem w myślach - dośc już ludzi na dziś. Już dość.
-Nic wam nie jest? - spytał obcy chłopak.
-Nie.. dzięki - odparł Lenny, a po chwili jego oczy zaświeciły się na widok pięknego kota, drepczącego z gracją u stóp nieznajomego. - Hej, Eddie spójrz! Co to za rasa?
Kucnąłem i wyciągnąłem rękę, a kot podejrzliwie zbliżył się i ją powąchał.
Uśmiechnąłem się pod nosem, podczas, gdy Lenny i ten ciemnowłosy wdali się w pogawędkę, na temat zwierząt.
Wstałem po chwili i nastała niezręczna cisza. Wpatrywałem się w kota, zbyt speszony, by choćby przedstawić się jego właścicielowi.
-To jest Eddie - wybawił mnie Lenny.
-Cześć, mam na imię Lyiuk - zobaczyłem wyciągniętą dłoń i po chwili wahania ją uścisnąłem.
Lyiuk?
Jeśli ci się nie podoba, lub nie odpowiada ci moja postać, zrozumiem
niedziela, 25 grudnia 2016
od Brajana CD Chloe
Uśmiechnąłe sie do dziewczyny szeroko.
- Mam na imię Brajan - szepnąłem do jej ucha - Czy podać ci moje nazwisko? - zapytałem
- Tak - odparła
- Brajan Montago - powiedziałem mruczac jej do ucha - teraz jak coś możesz mnie znaleźć i np. Powiedzieć policji że cię napastowalem - zaśmiałem się - a twoje imię kiciu to?
- Chloe - oznajmiła z lekkim uśmiechem
- Ładne, niespotykane imię - powiedziałem
W tędy zrobiłem tak, że była twarzą do mnie i nagle puścili wolna piosenkę, chyba dla par. Usmiechnalem się fliglarsko i wziąłem jej dłonie na swoją szyję. A swoje dłonie położyłem na jej biodra.
- No, no kto by się spodziewał bad boy romantykiem - zaś miała się
- Chociaż nie jest nudno - zaśmiałem się - Potrafię czasem zaskoczyć
W tędy mój dłonie poszły na jej zgrabny tyleczek. Patrzylem prosto w jej oczy.
Chloe?
- Mam na imię Brajan - szepnąłem do jej ucha - Czy podać ci moje nazwisko? - zapytałem
- Tak - odparła
- Brajan Montago - powiedziałem mruczac jej do ucha - teraz jak coś możesz mnie znaleźć i np. Powiedzieć policji że cię napastowalem - zaśmiałem się - a twoje imię kiciu to?
- Chloe - oznajmiła z lekkim uśmiechem
- Ładne, niespotykane imię - powiedziałem
W tędy zrobiłem tak, że była twarzą do mnie i nagle puścili wolna piosenkę, chyba dla par. Usmiechnalem się fliglarsko i wziąłem jej dłonie na swoją szyję. A swoje dłonie położyłem na jej biodra.
- No, no kto by się spodziewał bad boy romantykiem - zaś miała się
- Chociaż nie jest nudno - zaśmiałem się - Potrafię czasem zaskoczyć
W tędy mój dłonie poszły na jej zgrabny tyleczek. Patrzylem prosto w jej oczy.
Chloe?
niedziela, 25 grudnia 2016
o Chloe CD Brajana
Uśmiechnęłam się delikatnie, wzruszając lekko ramionami.
- Po prostu tańczmy - szepnęłam, obejmując go dłońmi za szyję.
Chłopak od razu przyciągnął mnie do siebie, co tylko wywołało na mojej twarzy szerszy uśmiech. Podczas tańca starał się mnie obejmować i osłaniać od natrętnych adoratorów, co tylko mnie rozbawiło.
- Jaki zaborczy... - zamruczałam mu do ucha, muskając je ustami.
- Nie będę się tobą dzielić - powiedział twardo.
- Skąd pewność, że zechcę być twoja? - szepnęłam mu do ucha, obracając się do niego znów tyłem.
Po chwili poczułam jego dłonie na swoich biodrach, gdy przyciągnął mnie do siebie i odgarnął mi włosy na jedno z ramion, muskając ustami mój kark i następnie ucho.
- Bo nie protestujesz - zauważył.
- Przyszłam się tu zabawić, a bad boy taki jak ty, jest dobrym kompanem - odpowiedziałam cicho. - Chociaż mam jedno zastrzeżenie Nie wiem nawet, jak masz na imię...
(Brajan?)
- Po prostu tańczmy - szepnęłam, obejmując go dłońmi za szyję.
Chłopak od razu przyciągnął mnie do siebie, co tylko wywołało na mojej twarzy szerszy uśmiech. Podczas tańca starał się mnie obejmować i osłaniać od natrętnych adoratorów, co tylko mnie rozbawiło.
- Jaki zaborczy... - zamruczałam mu do ucha, muskając je ustami.
- Nie będę się tobą dzielić - powiedział twardo.
- Skąd pewność, że zechcę być twoja? - szepnęłam mu do ucha, obracając się do niego znów tyłem.
Po chwili poczułam jego dłonie na swoich biodrach, gdy przyciągnął mnie do siebie i odgarnął mi włosy na jedno z ramion, muskając ustami mój kark i następnie ucho.
- Bo nie protestujesz - zauważył.
- Przyszłam się tu zabawić, a bad boy taki jak ty, jest dobrym kompanem - odpowiedziałam cicho. - Chociaż mam jedno zastrzeżenie Nie wiem nawet, jak masz na imię...
(Brajan?)
niedziela, 25 grudnia 2016
Od Pain Cd Alex
Hm... sama nie wiem. Iść z nim? Tak teraz, po tym, jak prawie naga całowałaś się z nim? Znając go jeden dzień? Czy to aby nie było za wiele jak na jeden raz...?
Nie, nie dałabym rady. Muszę ochłonąć.
- ech... dzisiaj akurat nie mogę. Może jutro? - U smiechnęłam się przyjacielsko.
- pewnie, zadzwonię do Ciebie.
Ruszyliśmy, każde każde swoją stronę.
Wparowałam do swojego mieszkania i poczułam, ze mam ochotę na prysznic. Długi, gorący prysznic.
Zrzuciłam z siebie ubrania i weszłam do kabiny, odkręcając kran na Maxa.
Czułam, jak gorąca woda spływa strużkami po moich plecach, pozostawiając po sobie przyjemne uczucie ciepła. Tego mi było trzeba.
Alex?
niedziela, 25 grudnia 2016
Od Brajana CD Chloe
Dziewczyna zniknęła mi wśród ludzi. Uśmiechnałem się jakby sam do siebie. Napilem się shota i poszedłem na parkiet. Szybko znalazłem dziewczynę. Łatwo było ją zauważyć wśród grupy chłopaków.Gdy się zbliżałem do dziewczyny jakiś facet mnie zatrzymał i położył dłoń na moim ramieniu.
- Jeśli nie wezmiesz tej ręki to ci ją złamie - warkłem
Facet od razu się odsunął.Dziewczyna tańczyła tyłem do.mnie . Położyłem dłonie na jej biodrach i przesunąłem do siebie. Widziałem jak się uśmiechnęła. Zaczęła tańczyć ocierając się o mnie. A ją?Jak to ja co raz bardziej nie mogłem nad sobą zapanować. Pociągała mnie ta niska pyskata dziewczyna.
- Jednak do mnie dołączyłeś - powiedziała patrząc mi w oczy i przestając tańczyć
- No widzisz, może dam radę tobie - odparlem
Nagle ją obrocilem ze dziewczyna zrobiła pirułet .
- To co tanczymy? - zapytalem z uśmiechem
Chloe?
- Jeśli nie wezmiesz tej ręki to ci ją złamie - warkłem
Facet od razu się odsunął.Dziewczyna tańczyła tyłem do.mnie . Położyłem dłonie na jej biodrach i przesunąłem do siebie. Widziałem jak się uśmiechnęła. Zaczęła tańczyć ocierając się o mnie. A ją?Jak to ja co raz bardziej nie mogłem nad sobą zapanować. Pociągała mnie ta niska pyskata dziewczyna.
- Jednak do mnie dołączyłeś - powiedziała patrząc mi w oczy i przestając tańczyć
- No widzisz, może dam radę tobie - odparlem
Nagle ją obrocilem ze dziewczyna zrobiła pirułet .
- To co tanczymy? - zapytalem z uśmiechem
Chloe?
niedziela, 25 grudnia 2016
od Chleo CD Brajan
Otworzyłam oczy, patrząc na niego rozbawiona.
- Obiecałeś się wykazać, więc czekam - powiedziałam zgryźliwie.
Chłopak roześmiał się, a gdy inni zaczęli znów gwizdać, odepchnęłam go od siebie, patrząc na zbiegowisko.
- Koniec przedstawienia - warknęłam, znów patrząc na gapiów i zajęłam swoje miejsce przy barze.
Chłopak znów przeskoczył bar, opierając się po drugiej stronie o blat i patrząc mi prosto w oczy, co pewnie zawsze skutkowało, jeśli chciał zaciągnąć jakąś laseczkę do łóżka.
- Czystą poproszę - powiedziałam najsłodszym głosikiem, jakim tylko zdołałam. - Bez żadnych pigułek gwałtu.
- Nie potrzeba mi tego, by cię zaciągnąć do łóżka - zapewnił, stawiając przy mnie kieliszek.
Wychyliłam go szybko, bez popijania czymkolwiek i wstałam ze swojego miejsca.
- Gdzie się wybierasz? - zaciekawił się barman.
- Na parkiet. Dołącz do mnie... Jeśli dasz radę dotrzymać mi kroku - powiedziałam nieco złośliwie, idąc powoli na parkiet i nie oglądając się za siebie. Wiedziałam jednak, że chłopak cały czas mi się przygląda i dlatego nie mogłam powstrzymać się przed kręceniem biodrami, dopóki nie zniknęłam mu z zasięgu wzroku.
Na parkiecie od razu okolił mnie wianuszek mężczyzn, którzy przysłuchiwali się mojej rozmowie z pyskatym barmanem, co tylko mnie rozbawiło, gdy zaczęłam wirować na parkiecie, nie zwracając na żadnego z nich uwagi.
(Brajan?)
- Obiecałeś się wykazać, więc czekam - powiedziałam zgryźliwie.
Chłopak roześmiał się, a gdy inni zaczęli znów gwizdać, odepchnęłam go od siebie, patrząc na zbiegowisko.
- Koniec przedstawienia - warknęłam, znów patrząc na gapiów i zajęłam swoje miejsce przy barze.
Chłopak znów przeskoczył bar, opierając się po drugiej stronie o blat i patrząc mi prosto w oczy, co pewnie zawsze skutkowało, jeśli chciał zaciągnąć jakąś laseczkę do łóżka.
- Czystą poproszę - powiedziałam najsłodszym głosikiem, jakim tylko zdołałam. - Bez żadnych pigułek gwałtu.
- Nie potrzeba mi tego, by cię zaciągnąć do łóżka - zapewnił, stawiając przy mnie kieliszek.
Wychyliłam go szybko, bez popijania czymkolwiek i wstałam ze swojego miejsca.
- Gdzie się wybierasz? - zaciekawił się barman.
- Na parkiet. Dołącz do mnie... Jeśli dasz radę dotrzymać mi kroku - powiedziałam nieco złośliwie, idąc powoli na parkiet i nie oglądając się za siebie. Wiedziałam jednak, że chłopak cały czas mi się przygląda i dlatego nie mogłam powstrzymać się przed kręceniem biodrami, dopóki nie zniknęłam mu z zasięgu wzroku.
Na parkiecie od razu okolił mnie wianuszek mężczyzn, którzy przysłuchiwali się mojej rozmowie z pyskatym barmanem, co tylko mnie rozbawiło, gdy zaczęłam wirować na parkiecie, nie zwracając na żadnego z nich uwagi.
(Brajan?)
niedziela, 25 grudnia 2016
od Brajana CD Chloe
Zaśmiałem się ponownie.Ta dziewczyna była niezła
- Raczej zapewniam - uśmiechnąłem się
- To wiedz,że masz małe szanse - odparła usmiechajax się złośliwie
Przesunąłem ją spowrotem do siebie i zbliżyłem się do jej ucha.
- A co do mojego, to w buzi by ci się nie zmieścił - powiedziałem
- Chyba masz najmniejszego z chłopaków
Ludzie znowu się zasmieli tak samo jak ja. Patrzylem rozbawiony na dziewczynę. Przegryzlem swoje wargi poczym je oblizałem.
- A może chcesz się przekonać? - zapytalem
- Haha no chyba nie - odparła - szkoda mi czasu dla małego
- Ludzie ona kocha gigantów,niezła z niej laska,prawda?
Od chłopaków popłynęła fala gwizdów
- Powiedz ,ze tego nie robilas tak naprawdę i się boisz
Ta spojrzala na mnie piorunujaco. Ją się do niej zblizylem. Przyparłem ją do ściany. Wziąłem jej nogę za uda i przysunalem do swojego biodra po czym zblizyłem się do jej szyji i dmuchnalem w nie delikatnie. Poczym nosem przejechalem do jej ust. Zachowalem się tak jakby chciał ją pocałować. Ona zamknęła oczy i otworzyła usta czekając na pocałunek w tędy ją się usmiechnalem i się odsunalem od niej.
- Ktoś tu czegoś pragnie - zaśmiałem SIS
Chloe? Nie zabij
- Raczej zapewniam - uśmiechnąłem się
- To wiedz,że masz małe szanse - odparła usmiechajax się złośliwie
Przesunąłem ją spowrotem do siebie i zbliżyłem się do jej ucha.
- A co do mojego, to w buzi by ci się nie zmieścił - powiedziałem
- Chyba masz najmniejszego z chłopaków
Ludzie znowu się zasmieli tak samo jak ja. Patrzylem rozbawiony na dziewczynę. Przegryzlem swoje wargi poczym je oblizałem.
- A może chcesz się przekonać? - zapytalem
- Haha no chyba nie - odparła - szkoda mi czasu dla małego
- Ludzie ona kocha gigantów,niezła z niej laska,prawda?
Od chłopaków popłynęła fala gwizdów
- Powiedz ,ze tego nie robilas tak naprawdę i się boisz
Ta spojrzala na mnie piorunujaco. Ją się do niej zblizylem. Przyparłem ją do ściany. Wziąłem jej nogę za uda i przysunalem do swojego biodra po czym zblizyłem się do jej szyji i dmuchnalem w nie delikatnie. Poczym nosem przejechalem do jej ust. Zachowalem się tak jakby chciał ją pocałować. Ona zamknęła oczy i otworzyła usta czekając na pocałunek w tędy ją się usmiechnalem i się odsunalem od niej.
- Ktoś tu czegoś pragnie - zaśmiałem SIS
Chloe? Nie zabij
niedziela, 25 grudnia 2016
Od Chloe C.D. Brajana
Spojrzałam na niego wściekle, nie komentując jego chamskiego zachowania, tylko znów zamachnęłam się, chcąc go uderzyć.
- Taka mała laska, a tyle w niej złości - skomentował rozbawiony.
- Jedyna mała laska, jaką tu widzę, to ta w twoich spodniach - warknęłam.
Usłyszałam śmiech osób, które zebrały się już wokół nas, obserwując nasze potyczki i uśmiechnęłam się z satysfakcją.
- Ostra - skomentował chłopak. - Lubię takie.
- Tylko pytanie, czy one lubią ciebie - zakpiłam.
Chłopak roześmiał się, posyłając mi swoje czarujące spojrzenie czarnych oczu.
- Krzyczą pode mną co noc - zapewnił, szepcząc mi to do ucha, a ja zadrżałam, nie zauważając nawet, kiedy tak się do mnie przysunął.
- Krzyki podczas gwałtu są dość częste - wypaliłam, zanim zdążyłam się ugryźć w język, wywołując tym samym kolejną salwę śmiechu.
- Obiecuję, że i ty będziesz moja - zapewnił.
- Obiecujesz, czy grozisz? - zaśmiałam się cicho.
(Brajan? Tak ostro... xd)
niedziela, 25 grudnia 2016
Od Alex'a cd Pain
Dziewczyna pocałowała mnie, akurat tego się po niej nie spodziewałem. Fotograf powiedział, że mamy to i skończyliśmy tą sesje... w końcu.. Poszedłem się przebrać. Gdy się przebrałem zaczałem wychodzić, w tym casie szła Pain. Postanowiłem ją zaczepić
- Sorka za fotografa on dużo wymaga - oznajmiłem
- Jak to fotograf - powiedziała wzruszając ramionami
- Wiesz co? Nie spodziewałem się, że jesteś zdolna do tego - oznajmiłęm
- A no widzisz, zaskoczyłam cię * uśmiechnęła się
- No żebyś wiedziała- zaśmiałem się
Zapadła cisza, przepuściłem ją w drzwiach.
- Panie przodem - oznajmiłem
Dziewczyna przeszła i dalej szliśmy w ciszy. Gdy wyszliśmy całkowicie z budynku postanowiłem ją zaprosić na kawę.
- A może masz ochotę na kawę albo na ciastko?
Pain?
- Sorka za fotografa on dużo wymaga - oznajmiłem
- Jak to fotograf - powiedziała wzruszając ramionami
- Wiesz co? Nie spodziewałem się, że jesteś zdolna do tego - oznajmiłęm
- A no widzisz, zaskoczyłam cię * uśmiechnęła się
- No żebyś wiedziała- zaśmiałem się
Zapadła cisza, przepuściłem ją w drzwiach.
- Panie przodem - oznajmiłem
Dziewczyna przeszła i dalej szliśmy w ciszy. Gdy wyszliśmy całkowicie z budynku postanowiłem ją zaprosić na kawę.
- A może masz ochotę na kawę albo na ciastko?
Pain?
niedziela, 25 grudnia 2016
Od Pain Cd Alex
To tylko praca to tylko praca to tylko praca...
Najchętniej przywaliłabym Alex'owi i temu fotografowi, ale postanowiłam się jeszcze wstrzymać.
Oplotłam swoje nogi wokół bioder chłopaka, gdy ten położył mnie na kanapie. Musiałam coś wymyślić, coś, co zakończyłoby to wszystko.
Oplotłam swoje ręce wokół szyi chłopaka.
- Ty też się nie obraź. - powiedziałam tylko. Podnioslam się, chłopak usiadł. Nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, usiadłam Alex'owi na kolanach, naparłam na niego i namiętnie co pocałowałam.
- mamy to! - krzyknął uradowany fotograf. - kończymy.
Czym prędzej wstałam i udałam się do przebieralni.
Alex?
niedziela, 25 grudnia 2016
Od Alex'a cd Katfrin
Obudziłem się koło 3 rano. Obudziłem się bo było mi gorąco, z myślą że jestem u siebie w domu zdjąłem wszystko prócz bokserek i ponownie poszedłem spać.
Obudziłem się koło 7 rano. Ktoś się patrzył na mnie, otworzyłem lekko oczy i zobaczyłem dziewczynę z treningu. Natychmiast się odsunąłem od niej i rozejrzałem sie po pokoju... zaraz.. to nie jest mój fom
- Ej co ja tu robię ? - zapytałem i pomacałem się po głowie bo mnie bolała
- Tak to jest jak się jest nawalonymw trzy dupy - oznajmiła
- Ale co ja tu robię?
- Zlitowałam się i wzięłam cię do siebie bo nie pamiętałeś gdzie mieszkasz - oznajmiła
Spojrzałem na dziewczynę wstałem i zacząłem sie ubierać. Gdy się ubrałem nałożyłem buty i spojrzałem na dziewczynę.
- Dzięki i cześć - odparłem
Zacząłem iść w stronę drzwi
Katfrin?
Obudziłem się koło 7 rano. Ktoś się patrzył na mnie, otworzyłem lekko oczy i zobaczyłem dziewczynę z treningu. Natychmiast się odsunąłem od niej i rozejrzałem sie po pokoju... zaraz.. to nie jest mój fom
- Ej co ja tu robię ? - zapytałem i pomacałem się po głowie bo mnie bolała
- Tak to jest jak się jest nawalonymw trzy dupy - oznajmiła
- Ale co ja tu robię?
- Zlitowałam się i wzięłam cię do siebie bo nie pamiętałeś gdzie mieszkasz - oznajmiła
Spojrzałem na dziewczynę wstałem i zacząłem sie ubierać. Gdy się ubrałem nałożyłem buty i spojrzałem na dziewczynę.
- Dzięki i cześć - odparłem
Zacząłem iść w stronę drzwi
Katfrin?
niedziela, 25 grudnia 2016
Od Katfrin
- Katfrin! Co się z tobą dzieje?! – krzyczał na mnie trener, zamknęłam oczy próbując się uspokoi, rękawicę ciążyły na moich rękach, a ja sama już byłam zmęczona.
- To jednorazowo – odpowiedziałam i uniosłam powieki patrząc w oczy przeciwnika, uśmiechnął się do mnie, a ja mu siknęłam. Nie było między nami nienawiści, boks to sport, jeśli jeden przegra wygrany powinien mu podziękować za dobrą walkę. Takie mieliśmy zasady w naszym klubie.
- Co robisz po walce? – zapytał, zwykle po niej powinniśmy iść opić walkę, jednak, że ja byłam kobietą inny odnosili się co do tego z mniejszą radością, bardzo mało osób proponowało mi opicie walki.
- Wybieram się do pracy – odpowiedziałam dając mu tym samym znak, że jestem zajęta i żadnego alkoholu dziś nie będzie. Upiłam łyk wody i odłożyłam ją na miejsce podchodząc do przeciwnika.
- Zaczynajmy ten taniec – powiedziałam i uśmiechnęłam się jednak tylko na jeden moment by potem zadać cios sierpowym z lewej ręki.
~~~~**~~~~
Po walce, oczywiście z moją wygraną poszłam się umyć do szatni oraz przebrać. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i związałam włosy w kucyka, chwyciłam torbę i wyszłam z szatni, niestety pierdoln*łam kogoś drzwiami.
- Przepraszam…
- Nic nie szkodzi – przerwał mi i uśmiechnął się lekko.
-…ale mógł byś uważać – dokończyłam i spojrzałam na chłopaka. Miał koło siedemnastu może osiemnastu lat. Wpatrywał się we mnie zdziwiony.
- Coś się stało? – zapytałam i uniosłam jedną brew w geście pytania.
- Nie spodziewałem się po tobie wygranej – powiedział i uśmiechnął się zapominając, że jakąś minutę temu pierdo*nełam go w ryj, nie to, że brzydki bo chłopak miał ładne oczy, jednak cóż… nie ten typ.
- Dzięki za wiarę, a teraz muszę uciekać do pracy – rzekłam i ruszyłam w kierunku wyjścia, musiałam jeszcze zajść do domu odłożyć torbę oraz wyjść z Demonem. Podeszłam do swojego samochodu i otworzyłam go, wsiadłam, a na tyły rzuciłam torbę. Po chwili jechałam ulicą, wymijając inne samochody, których kierowca nie umiał dodać gazu. Dojechałam do domu i szybko do niego wbiegłam odkładając torbę do przedpokoju i wołając Demona.
- Wybacz kochany dziś tylko spacerek po podwórku – powiedziałam do niego i wypuściłam go na dwór.
~~~~**~~~~
Po pracy zajechałam jeszcze do sklepu zoologicznego, jak zawsze z zainteresowaniem oglądałam patyczaki, pająki oraz węże, stwierdziłam iż dokupię sobie „kilka” zwierzątek i do domu wracałam z siedmioma nowymi mieszkańcami domu. Po drodze jednak spotkała mnie niemiła sytuacja, a dokładniej jakiś palant wyszedł mi na ulicę gdy jechałam. Nie dość, że było kur*a ciemno jak w dup.ie u murzyna na wyspie Alladyna to gościu jeszcze był tak pijany, że wyjeb*ał się na środku ulicy i zwymiotował. Siedziałam przed kierownicą oburzona i zdesperowana, niewiedząca co zrobić. No bo co ku*wa mam go zostawić na środku ulicy upitego w trzy dup.y? Wysiadłam z samochodu i podeszłam do chłopaka, którym okazał się dzisiejszy chłopak, któremy przyje*ałam drzwiami.
- Serio…?- zapytałam, a on zmrużył oczy i przyjrzał się mi jakby był niewidomy i doglądał swojej wnuczki.
- Gdzie mieszkasz? – zapytałam, stwierdziłam iż odwiozę go do domu.
- Mieszkać…?- zapytał i zaśmiał się jak jakiś bezdomny mówiący, że śpi pod mostem.
- Jak kur*a można się tak upić by nie pamiętać gdzie się mieszka? – zadałam pytanie sama niedowierzając. Westchnęłam i ukucnęłam obok niego podnosząc go z ziemi. Doszłam z nim do samochodu (po drodze wypier*olił się dwa razy i szliśmy z pięć minut). Wsadziłam go do samochodu i ja sama do niego wsiadłam.
- A tylko mi się zrzygaj to Ci wpier*olę – powiedziałam i odpaliłam samochód jadąc w stronę swojego domu. Stwierdziłam iż przenocuje w gościnnym.
Gdy dojechaliśmy odstawiłam chłopak do pokoju i tam walnęłam go na łóżko od razu wychodząc, poszłam do samochodu i wypakowałam nowych mieszkańców domu. Większość terrariów znajduje się w moim pokoju jednak pomijając wielkie terraria w salonie na całą ścianę gdzie znajduje się trzy metrowy pyton, w przedpokoju gdzie jedną ze ścian zajmują koło dwudziestu tych samych pająków i kilka małych terrariów w innych pomieszczeniach było to wszystko.
Poszłam pod prysznic szybko się ogarniając i zrobiłam sobie szybko kolację, poszłam spać po drugiej w nocy z myślą, że jutro muszę wstać o piątej.
Alex?
- To jednorazowo – odpowiedziałam i uniosłam powieki patrząc w oczy przeciwnika, uśmiechnął się do mnie, a ja mu siknęłam. Nie było między nami nienawiści, boks to sport, jeśli jeden przegra wygrany powinien mu podziękować za dobrą walkę. Takie mieliśmy zasady w naszym klubie.
- Co robisz po walce? – zapytał, zwykle po niej powinniśmy iść opić walkę, jednak, że ja byłam kobietą inny odnosili się co do tego z mniejszą radością, bardzo mało osób proponowało mi opicie walki.
- Wybieram się do pracy – odpowiedziałam dając mu tym samym znak, że jestem zajęta i żadnego alkoholu dziś nie będzie. Upiłam łyk wody i odłożyłam ją na miejsce podchodząc do przeciwnika.
- Zaczynajmy ten taniec – powiedziałam i uśmiechnęłam się jednak tylko na jeden moment by potem zadać cios sierpowym z lewej ręki.
~~~~**~~~~
Po walce, oczywiście z moją wygraną poszłam się umyć do szatni oraz przebrać. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i związałam włosy w kucyka, chwyciłam torbę i wyszłam z szatni, niestety pierdoln*łam kogoś drzwiami.
- Przepraszam…
- Nic nie szkodzi – przerwał mi i uśmiechnął się lekko.
-…ale mógł byś uważać – dokończyłam i spojrzałam na chłopaka. Miał koło siedemnastu może osiemnastu lat. Wpatrywał się we mnie zdziwiony.
- Coś się stało? – zapytałam i uniosłam jedną brew w geście pytania.
- Nie spodziewałem się po tobie wygranej – powiedział i uśmiechnął się zapominając, że jakąś minutę temu pierdo*nełam go w ryj, nie to, że brzydki bo chłopak miał ładne oczy, jednak cóż… nie ten typ.
- Dzięki za wiarę, a teraz muszę uciekać do pracy – rzekłam i ruszyłam w kierunku wyjścia, musiałam jeszcze zajść do domu odłożyć torbę oraz wyjść z Demonem. Podeszłam do swojego samochodu i otworzyłam go, wsiadłam, a na tyły rzuciłam torbę. Po chwili jechałam ulicą, wymijając inne samochody, których kierowca nie umiał dodać gazu. Dojechałam do domu i szybko do niego wbiegłam odkładając torbę do przedpokoju i wołając Demona.
- Wybacz kochany dziś tylko spacerek po podwórku – powiedziałam do niego i wypuściłam go na dwór.
~~~~**~~~~
Po pracy zajechałam jeszcze do sklepu zoologicznego, jak zawsze z zainteresowaniem oglądałam patyczaki, pająki oraz węże, stwierdziłam iż dokupię sobie „kilka” zwierzątek i do domu wracałam z siedmioma nowymi mieszkańcami domu. Po drodze jednak spotkała mnie niemiła sytuacja, a dokładniej jakiś palant wyszedł mi na ulicę gdy jechałam. Nie dość, że było kur*a ciemno jak w dup.ie u murzyna na wyspie Alladyna to gościu jeszcze był tak pijany, że wyjeb*ał się na środku ulicy i zwymiotował. Siedziałam przed kierownicą oburzona i zdesperowana, niewiedząca co zrobić. No bo co ku*wa mam go zostawić na środku ulicy upitego w trzy dup.y? Wysiadłam z samochodu i podeszłam do chłopaka, którym okazał się dzisiejszy chłopak, któremy przyje*ałam drzwiami.
- Serio…?- zapytałam, a on zmrużył oczy i przyjrzał się mi jakby był niewidomy i doglądał swojej wnuczki.
- Gdzie mieszkasz? – zapytałam, stwierdziłam iż odwiozę go do domu.
- Mieszkać…?- zapytał i zaśmiał się jak jakiś bezdomny mówiący, że śpi pod mostem.
- Jak kur*a można się tak upić by nie pamiętać gdzie się mieszka? – zadałam pytanie sama niedowierzając. Westchnęłam i ukucnęłam obok niego podnosząc go z ziemi. Doszłam z nim do samochodu (po drodze wypier*olił się dwa razy i szliśmy z pięć minut). Wsadziłam go do samochodu i ja sama do niego wsiadłam.
- A tylko mi się zrzygaj to Ci wpier*olę – powiedziałam i odpaliłam samochód jadąc w stronę swojego domu. Stwierdziłam iż przenocuje w gościnnym.
Gdy dojechaliśmy odstawiłam chłopak do pokoju i tam walnęłam go na łóżko od razu wychodząc, poszłam do samochodu i wypakowałam nowych mieszkańców domu. Większość terrariów znajduje się w moim pokoju jednak pomijając wielkie terraria w salonie na całą ścianę gdzie znajduje się trzy metrowy pyton, w przedpokoju gdzie jedną ze ścian zajmują koło dwudziestu tych samych pająków i kilka małych terrariów w innych pomieszczeniach było to wszystko.
Poszłam pod prysznic szybko się ogarniając i zrobiłam sobie szybko kolację, poszłam spać po drugiej w nocy z myślą, że jutro muszę wstać o piątej.
Alex?
niedziela, 25 grudnia 2016
Od Brajana cd Chloe
Jak zwykle po 20 musiałem iść do pracy. Pracowałem do 5 rano, ale nie narzekałem bo dla mnie moja praca była zawalista, ponieważ pracowałem jako barman, więć miałem darmowe alkohole i dostęp do panienek, a no i mogłem potańczyć. Wziąłem prysznic, ogoliłem się i wyperfumowałem. W końcu przyszedł czas na ubiór nałożyłem to co było pod ręką, czyli:
Byłem gotowy w końcu... Podszedł do mnie Diablo spojrzałem na niego i go pogłaskałem
- Wrócę po 9 - oznajmiłem mu
Wziąłem telefon i zadzwoniłem do "przywódczyni" pokojówek, żeby miały na niego oko. Znowu spojrzałem na swojego psa.
- Tylko nie atakuj ich jak przyjdą - oznajmiłem
Diablo zaszczekał, czyli zrozumiał. Wziąłem telefon do kieszeni i klucze do dłoni. Wyszedłem zamykając drzwi. Wyszedłem z hotelu i wsiadłem do samochodu. Pojechałem do pracy. Gdy byłem na miejscu od razu zająłem swoje stanowisko. Zacząłem obsługiwać różnych ludzi. Po paru godzinach podeszła do barku dziewczyna. Uśmiechnąłem się, gdyż mnie zainteresowała.
- Wyglądasz na znudzoną - powiedziałem
- Może nie znalazł się jeszcze nikt, kto by mnie zajął - powiedziała prowokująco, uśmiechając się złośliwie.
Byłem gotowy w końcu... Podszedł do mnie Diablo spojrzałem na niego i go pogłaskałem
- Wrócę po 9 - oznajmiłem mu
Wziąłem telefon i zadzwoniłem do "przywódczyni" pokojówek, żeby miały na niego oko. Znowu spojrzałem na swojego psa.
- Tylko nie atakuj ich jak przyjdą - oznajmiłem
Diablo zaszczekał, czyli zrozumiał. Wziąłem telefon do kieszeni i klucze do dłoni. Wyszedłem zamykając drzwi. Wyszedłem z hotelu i wsiadłem do samochodu. Pojechałem do pracy. Gdy byłem na miejscu od razu zająłem swoje stanowisko. Zacząłem obsługiwać różnych ludzi. Po paru godzinach podeszła do barku dziewczyna. Uśmiechnąłem się, gdyż mnie zainteresowała.
- Wyglądasz na znudzoną - powiedziałem
- Może nie znalazł się jeszcze nikt, kto by mnie zajął - powiedziała prowokująco, uśmiechając się złośliwie.
Zaśmiałem się na to.
- Proszę dwa shoty - oznajmiłem podając jej, ale jednego wziąłem sobie
- Co ty robisz ? - zapytała podnosząc brew
- Jeden dla mnie jeden dla ciebie - zaśmiałem się
Chciałem wypić ale dziewczyna popchnęła szklankę i się na mnie wylał drink. Spojrzałem na niego
- Ach, taka jesteś -zapytałem
- Tak - ponownie uśmiechnęła się złoiwie
Ja przeskoczyłem przez barek i zjawiłem się obok niej. Dziewczyna była obrucona do mnie tyłem. Spojrzałem na jej tyłeczek .
-Fajny tyłeczek - powiedziałem łapiąc go
Ta się odwróciła i chciała mnie uderzyć ale ją zablokowałem.
- Ej złociutka złość piękności szkodzi - zaśmiałem się - chyba za mało wypiłaś nie jesteś rozluźniona
Chloe? Dałam radę XD
niedziela, 25 grudnia 2016
Od Chloe do Brajana
Nie mając pomysłu na wieczór, postanowiłam wyjść do klubu i zabawić się. Brakowało mi tego beztroskiego chodzenia po klubach, picia i tańca, odkąd poszłam do pracy, więc decyzja o dzisiejszym wypadzie poprawiła mi humor. Zadzwoniłam do przyjaciółki, która obiecała wyjść ze mną, jednak nie na długo, ponieważ musiała wrócić już przed północą. Nie było mi to zbytnio na rękę, oznaczało bowiem, iż nie będzie nawet pić, ale cóż... Lepsze to, niż nic.
Zaczęłam się szykować, rozczesując po prostu włosy i robiąc lekki makijaż, czyli po prostu przeciągnęłam rzęsy tuszem. Ubrałam krótką, czarną sukienkę i na stopy wsunęłam swoje ulubione, czarne buty na słupku, które dodawały mi dwanaście centymetrów.
Zaczęłam się szykować, rozczesując po prostu włosy i robiąc lekki makijaż, czyli po prostu przeciągnęłam rzęsy tuszem. Ubrałam krótką, czarną sukienkę i na stopy wsunęłam swoje ulubione, czarne buty na słupku, które dodawały mi dwanaście centymetrów.
Kiedy byłam już gotowa, zapakowałam telefon, portfel i klucze do domu do małej torebki, ubierając także na siebie czarny, długi do kolan płaszcz.
- Bądźcie grzeczne - szepnęłam do szczeniaków, napełniając im miseczki karmą i wodą.
Wyszłam z mieszkania, a widząc parkującą pod kamienicą Kim, uśmiechnęłam się lekko, wsiadając do jej auta. Przyjaciółka od razu skierowała się do pobliskiego klubu, który obu nam najbardziej przypadł do gustu i po wypiciu na wstępie przeze mnie drinka, udałyśmy się na parkiet.
Nie było niczym dziwnym, że zaraz obok nas pojawiło się kilku facetów - na nasze samotne wypady do klubu zwykle większość tak reagowała. Rozbawione, pobawiłyśmy się z nimi trochę, tańcząc, lecz gdy zrobili się natarczywi, skutecznie ich spławiłyśmy.
Po niecałych trzech godzinach zabawy Kim musiała już iść, odprowadziłam ją do auta, po czym wróciłam do baru, zamawiając sobie na raz dwa shoty.
- Wyglądasz na znudzoną - usłyszałam głęboki głos barmana.
- Może nie znalazł się jeszcze nikt, kto by mnie zajął - powiedziałam prowokująco, uśmiechając się złośliwie.
(Brajan?)
- Bądźcie grzeczne - szepnęłam do szczeniaków, napełniając im miseczki karmą i wodą.
Wyszłam z mieszkania, a widząc parkującą pod kamienicą Kim, uśmiechnęłam się lekko, wsiadając do jej auta. Przyjaciółka od razu skierowała się do pobliskiego klubu, który obu nam najbardziej przypadł do gustu i po wypiciu na wstępie przeze mnie drinka, udałyśmy się na parkiet.
Nie było niczym dziwnym, że zaraz obok nas pojawiło się kilku facetów - na nasze samotne wypady do klubu zwykle większość tak reagowała. Rozbawione, pobawiłyśmy się z nimi trochę, tańcząc, lecz gdy zrobili się natarczywi, skutecznie ich spławiłyśmy.
Po niecałych trzech godzinach zabawy Kim musiała już iść, odprowadziłam ją do auta, po czym wróciłam do baru, zamawiając sobie na raz dwa shoty.
- Wyglądasz na znudzoną - usłyszałam głęboki głos barmana.
- Może nie znalazł się jeszcze nikt, kto by mnie zajął - powiedziałam prowokująco, uśmiechając się złośliwie.
(Brajan?)
niedziela, 25 grudnia 2016
Od Lyiuk'a
Wsiadłem do taksówki, wszystko było już tam przygotowane. Dojechałem na lotnisko, po czym ruszyłem w kierunku swojego samolotu. W prawdzie nie wiem czy ciesze się z wyjazdu, czy nie. Mimo to staram się wciąż być uśmiechnięty. Dzień jest słoneczny, bezchmurny i radosny, dlatego nie rozumiem, dlaczego ludzie w moim wieku ciągle siedzą nadąsani. Szczerze nie rozumiem ludzi, ale mimo to żyje wśród nich, sam jestem człowiekiem i sam siebie też nie rozumiem. Podczas lotu usnąłem, obudziła mnie stewardessa, mówiąc, że zaraz lądujemy. Po wylądowaniu odnalazłem na lotnisku swoje bagaże i odebrałem kota, który leciał również i zadzwoniłem po taksówkę (kolejną), którą miałem dojechać do mieszkania, w którym kiedyś urzędował mój ojciec, na szczęście nie sprzedał go. Stało puste już jakieś piętnaście lat. Na taxi czekałem jakieś dziesięć minut, a droga do mieszkania zajęła kolejne dwadzieścia. Z tego co dowiedziałem się od taksówkarza mieszkanie znajdowało się niedaleko London Bridge w wielkim wieżowcu. Część miasta, przez którą jechaliśmy była świetna. Wiele sklepów, wieżowców i innych różnorakich budowli i budynków. W końcu dojechaliśmy, zabrałem bagaże i kota, i wszedłem do budynku, wyszukałem klucze do mieszkania i pojechałem windą na jedno z wyższych pięter. W końcu dotarłem, mieszkanie było bardzo duże, wyposażone i dobrze wystylizowane. Nie było się czego przyczepić, a za wielkimi oknami widniał London Bridge, duży most, łączący Southwark, w którym aktualnie mieszkałem i City of London. Nie rozumiem do teraz, jak można mylić London Bridge z Tower Bridge. Przypomniała mi się nawet piosenka o tym moście, "London Bridge is falling down, falling down, falling down. London Bridge falling down, my fair lady..." niegdyś i nawet teraz moja ulubiona piosenka. Postanowiłem nie zastanawiać się dłużej i wyjść pozwiedzać. Mefista zabrałem ze sobą. Był sceptycznie nastawiony do nowego miejsca, ale jestem pewien, że pokocha te miasto i ten kraj. Zamknąłem mieszkanie i poszedłem się przejść. Nie wiedziałem dokąd idę ale znałem adres nowego miejsca zamieszkania, tyle wystarczyło. Chodziłem spokojnie ulicami a obok mnie podążał Mefisto, w pewnym jednak momencie wystraszył się czegoś i wskoczył mi na ręce, odruchowo gwałtownie odwróciłem się w stronę miejsca, w które patrzył się kot.
Ktoś?
niedziela, 25 grudnia 2016
niedziela, 25 grudnia 2016
niedziela, 25 grudnia 2016
niedziela, 25 grudnia 2016
Prośba
Witajcie drodzy członkowie tego bloga :D
Mam do was ogromną prośbę, ta rzecz jest dla mnie ważna i żeby nie przedłużać zacznę mówić o co mi chodzi, a więc:
1. Chciałabym wiedzieć czy coś poprawić lub dodać do bloga (możecie pisać w komach lub na priv na howrse)
2. Czy moglibyście pozapraszać ludzi do naszego bloga? Bo dalej nas jest mało a chciałabym, żeby blog się rozrastał. Oczywiście dam nagrody dla tych którzy pozapraszają ludzi do naszego bloga, a jedna reguła ta osoba musi dołączyć do nas!
- Jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT
niedziela, 25 grudnia 2016
WESOŁYCH!
Z okazji Świąt Bożego Narodzenia życzę wam dużo szczęścia, zdrowia, uśmiechu, mało kłótni, dobrych ocen, spokoju i tego czego sobie życzycie.
~Wesołych Świąt !!
niedziela, 25 grudnia 2016
Od Alex'a cd Pain
Uśmiechnąłem się do dziewczyny
- Wybacz jak przesadzę - oznajmiłem
Dziewczyna spojrzała na mnie wzrokiem jakby nie wiedziała o co chodzi. Chwyciłem ją za tyłek i podniosłem. Dziewczyna nogami objęła mnie w pasie. Ja ją troszkę podrzuciłem wyżej, że moja głowa była na wysokości jej piersi. Wysunąłem język i dotknąłem jej piersi i spojrzałem w aparat.
- Nieźle Alex - odparł fotograf - W sumie co się dziwić jesteś wprawiony nie pierwsza taka sesja twoja - dodał, ja na to tylko się zaśmiałem
Dziewczyna wykorzystała to że miała dłuższe paznokcie i udawała że mnie drapie.
- Stop ! - powiedział fotograf
Postawiłem dziewczynę na podłodze. Pomocnicy fotografa przytaszczyli na plan czerwoną kanapę.
- Dawać dalej - oznajmił
Wzruszyłem ramionami I nagle podniosłem dziewczynę kładąc ją na łóżko.
Pain?
- Wybacz jak przesadzę - oznajmiłem
Dziewczyna spojrzała na mnie wzrokiem jakby nie wiedziała o co chodzi. Chwyciłem ją za tyłek i podniosłem. Dziewczyna nogami objęła mnie w pasie. Ja ją troszkę podrzuciłem wyżej, że moja głowa była na wysokości jej piersi. Wysunąłem język i dotknąłem jej piersi i spojrzałem w aparat.
- Nieźle Alex - odparł fotograf - W sumie co się dziwić jesteś wprawiony nie pierwsza taka sesja twoja - dodał, ja na to tylko się zaśmiałem
Dziewczyna wykorzystała to że miała dłuższe paznokcie i udawała że mnie drapie.
- Stop ! - powiedział fotograf
Postawiłem dziewczynę na podłodze. Pomocnicy fotografa przytaszczyli na plan czerwoną kanapę.
- Dawać dalej - oznajmił
Wzruszyłem ramionami I nagle podniosłem dziewczynę kładąc ją na łóżko.
Pain?
niedziela, 25 grudnia 2016
Od Pain Cd Alex
Rozbawiona przewróciłam oczami.
- bez przesady...- zwróciłam się do fotografa.
- nie przesadzam, taka praca - posłał mi ciepły uśmiech, wzruszając ramionami. - możecie zaczynać.
Chłopak objął mnie w talii i przyciągnął bliżej do siebie, nie stawiałam oporu.
Miałam niemiłe wspomnienia z bliskością płci przeciwnej. O mały włos i doszłoby do gwałtu. Ugh.
To tylko praca, Yui. Daj z siebie wszystko.
Przywarłam do Alex'a, odwracając głowę w stronę obiektywu. Chwyciłam w zęby złoty łańcuszek który chłopak zawieszony miał na szyi.
- świetnie... więcej namiętności... - mruknął fotograf nie odrywając się od swojego zajęcia.
Westchnęłam lekko. Odsunęłam się nieco od Alex'a, a ten zbliżył swoje usta do mojej szyi, tym samym opuszczając ręce niżej, na biodra.
- doskonale... więcej uczucia... - fotograf cały czas robił zdjęcia.
Alex? xd
- bez przesady...- zwróciłam się do fotografa.
- nie przesadzam, taka praca - posłał mi ciepły uśmiech, wzruszając ramionami. - możecie zaczynać.
Chłopak objął mnie w talii i przyciągnął bliżej do siebie, nie stawiałam oporu.
Miałam niemiłe wspomnienia z bliskością płci przeciwnej. O mały włos i doszłoby do gwałtu. Ugh.
To tylko praca, Yui. Daj z siebie wszystko.
Przywarłam do Alex'a, odwracając głowę w stronę obiektywu. Chwyciłam w zęby złoty łańcuszek który chłopak zawieszony miał na szyi.
- świetnie... więcej namiętności... - mruknął fotograf nie odrywając się od swojego zajęcia.
Westchnęłam lekko. Odsunęłam się nieco od Alex'a, a ten zbliżył swoje usta do mojej szyi, tym samym opuszczając ręce niżej, na biodra.
- doskonale... więcej uczucia... - fotograf cały czas robił zdjęcia.
Alex? xd
niedziela, 25 grudnia 2016
sobota, 24 grudnia 2016
Od Alex'a CD Pain
Był taki charmider ze nawet nie zauważyłem kto jest moja partnerką do zdjęć, no ale w końcu ja to ja. Wzięli mnie do osobnego pokoju i tak przygotowali.
- W ogóle to co ja mam prezentować na sobie - zapytałem śmiejąc się
- Będziesz ze swoją partnerką prezentowali bieliznę z Calvina Klaina - powiedziała jedna z dziewczyn
Usmiechnalem się tylko.
Wziąłem bokserki i poszedłem do przebieralni.Nałożyłem bokserski i poszedłem przed aparat czekając na swoją partnerkę. Jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłem dziewczyne która wczoraj poznałem.
Podeszła do mnie nie śmiało ja się usmiechnalem
- Witaj ponownie Pain - zaśmiałem się
Dziewczyna zrobiła się jakoś nie śmiała.
- Ładnie wygladasz w tej bieliźnie - odparlem po ciszy
Nagle wszedł fotograf.
- Dobra parko między wami musi być chemia,pożądanie wiecie macie patrzeć na siebie jakbyscie mieli zaraz tu to zrobić - odparł
Od razu spojrzałem na dziewczyne z łobuzerskim uśmiechem
Pain?
- W ogóle to co ja mam prezentować na sobie - zapytałem śmiejąc się
- Będziesz ze swoją partnerką prezentowali bieliznę z Calvina Klaina - powiedziała jedna z dziewczyn
Usmiechnalem się tylko.
Wziąłem bokserki i poszedłem do przebieralni.Nałożyłem bokserski i poszedłem przed aparat czekając na swoją partnerkę. Jakie było moje zdziwienie kiedy zobaczyłem dziewczyne która wczoraj poznałem.
Podeszła do mnie nie śmiało ja się usmiechnalem
- Witaj ponownie Pain - zaśmiałem się
Dziewczyna zrobiła się jakoś nie śmiała.
- Ładnie wygladasz w tej bieliźnie - odparlem po ciszy
Nagle wszedł fotograf.
- Dobra parko między wami musi być chemia,pożądanie wiecie macie patrzeć na siebie jakbyscie mieli zaraz tu to zrobić - odparł
Od razu spojrzałem na dziewczyne z łobuzerskim uśmiechem
Pain?
piątek, 23 grudnia 2016
Od Niko do Deanny
Wziąłem od niej jedną torbę i próbowałem przytrzymać drzwi, by mogła wyjść z resztą sprzętu na zimne, londyńskie powietrze.
-To zdjęcie - zacząłem - jest jak powikłanie po szczepionce - zaraz potem zrozumiałem, że nie brzmiało to tak śmiesznie, jak w mojej głowie. Boże... to było wręcz okropne...
-Jest w porządku - uśmiechnęła się uprzejmie, a jej obcasy zastukały o podest. - Dziękuję.
Chciałem podać jej torbę jednak po chwili zrezygnowałem, patrząc jak bardzo męczy się z resztą fotograficznego bagażu. Spojrzałem w niebo. Wiatr zaczął sie powoli zrywać, pewnie czeka nas kolejna ulewa. Nie powinienem się dziwić, w końcu chmury, które obserwowałem rano wyraźnie wskazywały na deszcz. Przypomniałem sobie o tym jednak dopiero teraz.
-Pomogę ci to zanieść - zaoferowałem, wskazując głową na sprzęt.
-Nie masz zajęć? - spytała, spoglądając na budynek uczelni.
Chyba pierwszy raz się jej przyjrzałem. Zauważyłem połyskujący kolczyk w nosie i wpatrywałem się w niego intensywnie. A gdyby naprawdę założyć, że promienie kosmiczne nie wpływają na cząsteczki w czarnej dziurze...
-Eddie? - rzuciła niepewnie.
-Nie śpię - odparłem błyskawicznie, otrzęsając się z letargu. - Co? - spojrzałem na nią, jakbym widział ją po raz pierwszy. - Nie, nie
Dziewczyna spojrzała na mnie podejrzliwie. Wyciągnąłem rękę, by wziąć od niej statyw i próbowałem wyglądać na poczytalnego, ale krzywy uśmiech chyba jej nie przekonał.
-Co studiujesz? - spytała, gdy szliśmy po obklejonym mokrymi gazetami brudnym londyńskim chodniku.
-Fizykę - odparłem krótko. W myślach dodałem jeszcze kilka innych kierunków, które zdążyłem poznać, nim mnie znudziły.
Nie byłem najlepszym rozmówcą. Coraz bardziej żałowałem, że chciałem pomóc jej to wszystko zanieść. Byłem zażenowany moją własną nieporadnością.
Dickens powiedział mi, że zajęcia zostaną odwołane, bo profesor Benjamin Coat zachorował na zapalenie płuc i nie udało im się znaleźć zastępstwa. Wciąż miałem zbyt wiele na głowie, by brać udział w jakiś mało ważnych wykładach, których treśc opanowałem w podstawówce. Dickens polecił mi, żebym zgłosił się do jego przyjaciela ze studiów, który mieszka dwie ulice od Uniwersytetu. Podobno może rozwiać moje wątpliwości co do promieni Czarnej Dziury...
-Nie jesteś zbyt rozmowny, co? - spytała Deanna. Podziwiliałem jej wysiłki w próbach zawiązania rozmowy, ale byłem zbyt pochłonięty swoimi myślami, by móc jej odpowiedzieć.
Ocknąłem się dopiero, gdy ktoś mocno huknął w mój bark. Przedzierając się przez gąszcz ludzi wszelkich ras i cech, wpadłem na jakiegoś niskiego i chuderlawego Chinczyka.
-Przepraszam - zdążyłem rzucić nim mężczyzna, z którym się zderzyłem odszedł szybkim krokiem.
Odwróciłem się, a on zaczął biec. W głowie zapłonęła mi czerwona lampka alarmowa. Spojrzałem na torbę. Była rozpięta.
Poczułem ucisk paniki w gardle, zimny pot zalał mi czoło. Deannie wystarczył jeden rzut oka na sytuację i już biegła za złodziejem, krzycząc:
-Łapać go!
A ja stałem jak sparaliżowany.
Deanna?
piątek, 23 grudnia 2016
piątek, 23 grudnia 2016
Od Deanny CD Nikolai'a
Spałam sobie w najlepsze, kiedy do mojego pokoju wparował Carl. Oczywiście skoczył mi na łóżko.
- Deanna wstawaaaj- wyjęczał.
- Która godzina…- mruknęłam, starając się ręką wymacać budzik.
- Po ósmej- odparł, na co natychmiast poderwałam się do pozycji siedzącej.
- Boże, ja powinnam już być ogarnięta- wstałam, podchodząc do szafy i wybierając z niej pierwsze, lepsze rzeczy. Potem tylko dałam mu jakieś drobniaki na kanapkę i mogłam wychodzić. Aż niemożliwe, żebym ogarnęła się w dwadzieścia minut. Na szczęście, do studia nie miałam daleko. Po drodze zdążyłam sobie kupić jeszcze dwie, tak bardzo uwielbiane, bułki z cynamonem. Już na wejściu Ethan, szef studia, zaprosił mnie do siebie. Całkiem spoko z niego typ. Facet po trzydziestce, żonaty i z jedną, uroczą córeczką, którą uwielbiał każdy tutaj pracujący.
- Jako, że pierwsza natknęłaś mi się na oczy, mam dla ciebie zadanie. W jednym z uniwerków trzeba zrobić zdjęcie grupie studentów. Zajmiesz się tym, prawda?- w sumie, to nie była prośba, tylko stwierdzenie faktów.
Przytaknęłam jedynie, zbierając jeszcze dokładniejsze informacje apro po tego. Dostałam dokładny adres i godzinę, na którą trzeba się stawić. Wszystko miało się dopełnić o godzinie dziewiątej. Zaczęłam więc zbierać sprzęt i szykować się do pracy. Zdjęcia klasowe były czymś, za czym nie za bardzo przepadałam. A to ktoś się spóźnił, a to źle wyszedł, a to to, a to tamto… No nic, praca to praca. Tym razem już punktualnie i przygotowana byłam na miejscu. Trochę trzeba było ich postawić do pionu. O dziwo, szybko się uwinęłam. Jednak, jak się okazało, został się jeszcze jeden rodzynek. Mimo mówienia, że nie mam czasu, po dłuższych naleganiach, zgodziłam się. Starałam się mieć to już za sobą, żeby dać dość też chłopakowi, który od początku nie był tym zachwycony.
- Deanna- odparłam- Spokojnie, to zajmie tylko chwilkę i będziesz mógł wrócić do swoich zajęć. Tak jak na szczepionce. Nawet nic nie poczujesz- dodałam już nieco ciszej, uśmiechając się pod nosem.
- Szczepionka nie jest przyjemna i to wcale nie jest tak, że nie boli- mruknął.
- Oj, no to zaboli tylko przez chwilę- uśmiechnęłam się szerzej- No, a teraz nie ruszaj się przez chwilę i uśmiechnij- dodałam, podchodząc do aparatu.
Już po kilku minutach zdjęcie było gotowe. Gruby mężczyzna był zadowolony, aczkolwiek reakcja Eddie’go mówiła całkiem co innego. Na widok tego, jak wyszedł przejechał sobie tylko ręką po twarzy.
- No, więc moja praca tutaj się kończy. Mam nadzieję, że widzimy się za rok- powiedziałam, pakując ponownie sprzęt- Do widzenia. Pa Eddie- dodałam, patrząc w stronę chłopaka.
Po chwili nie został już nikt. Wszyscy się rozeszli, a ja starałam się jakoś to wszystko wynieść na zewnątrz. Miałam pełne ręce, kiedy zmierzałam w stronę drzwi. Siłowałam się z nimi dziesięć minut. Dopiero po tym czasie się otworzyły. Jak się później okazało, przy pomocy poznanego jakiś czas wcześniej chłopaka.
- Dziękuję- skinęłam delikatnie głową, wynosząc to wszystko przed budynek.
<Nikolai?>
- Deanna wstawaaaj- wyjęczał.
- Która godzina…- mruknęłam, starając się ręką wymacać budzik.
- Po ósmej- odparł, na co natychmiast poderwałam się do pozycji siedzącej.
- Boże, ja powinnam już być ogarnięta- wstałam, podchodząc do szafy i wybierając z niej pierwsze, lepsze rzeczy. Potem tylko dałam mu jakieś drobniaki na kanapkę i mogłam wychodzić. Aż niemożliwe, żebym ogarnęła się w dwadzieścia minut. Na szczęście, do studia nie miałam daleko. Po drodze zdążyłam sobie kupić jeszcze dwie, tak bardzo uwielbiane, bułki z cynamonem. Już na wejściu Ethan, szef studia, zaprosił mnie do siebie. Całkiem spoko z niego typ. Facet po trzydziestce, żonaty i z jedną, uroczą córeczką, którą uwielbiał każdy tutaj pracujący.
- Jako, że pierwsza natknęłaś mi się na oczy, mam dla ciebie zadanie. W jednym z uniwerków trzeba zrobić zdjęcie grupie studentów. Zajmiesz się tym, prawda?- w sumie, to nie była prośba, tylko stwierdzenie faktów.
Przytaknęłam jedynie, zbierając jeszcze dokładniejsze informacje apro po tego. Dostałam dokładny adres i godzinę, na którą trzeba się stawić. Wszystko miało się dopełnić o godzinie dziewiątej. Zaczęłam więc zbierać sprzęt i szykować się do pracy. Zdjęcia klasowe były czymś, za czym nie za bardzo przepadałam. A to ktoś się spóźnił, a to źle wyszedł, a to to, a to tamto… No nic, praca to praca. Tym razem już punktualnie i przygotowana byłam na miejscu. Trochę trzeba było ich postawić do pionu. O dziwo, szybko się uwinęłam. Jednak, jak się okazało, został się jeszcze jeden rodzynek. Mimo mówienia, że nie mam czasu, po dłuższych naleganiach, zgodziłam się. Starałam się mieć to już za sobą, żeby dać dość też chłopakowi, który od początku nie był tym zachwycony.
- Deanna- odparłam- Spokojnie, to zajmie tylko chwilkę i będziesz mógł wrócić do swoich zajęć. Tak jak na szczepionce. Nawet nic nie poczujesz- dodałam już nieco ciszej, uśmiechając się pod nosem.
- Szczepionka nie jest przyjemna i to wcale nie jest tak, że nie boli- mruknął.
- Oj, no to zaboli tylko przez chwilę- uśmiechnęłam się szerzej- No, a teraz nie ruszaj się przez chwilę i uśmiechnij- dodałam, podchodząc do aparatu.
Już po kilku minutach zdjęcie było gotowe. Gruby mężczyzna był zadowolony, aczkolwiek reakcja Eddie’go mówiła całkiem co innego. Na widok tego, jak wyszedł przejechał sobie tylko ręką po twarzy.
- No, więc moja praca tutaj się kończy. Mam nadzieję, że widzimy się za rok- powiedziałam, pakując ponownie sprzęt- Do widzenia. Pa Eddie- dodałam, patrząc w stronę chłopaka.
Po chwili nie został już nikt. Wszyscy się rozeszli, a ja starałam się jakoś to wszystko wynieść na zewnątrz. Miałam pełne ręce, kiedy zmierzałam w stronę drzwi. Siłowałam się z nimi dziesięć minut. Dopiero po tym czasie się otworzyły. Jak się później okazało, przy pomocy poznanego jakiś czas wcześniej chłopaka.
- Dziękuję- skinęłam delikatnie głową, wynosząc to wszystko przed budynek.
<Nikolai?>
piątek, 23 grudnia 2016
czwartek, 22 grudnia 2016
Od Nikolai
Obudziło mnie silne uderzenie w głowę. Poderwałem się jak poparzony, przy okazji zrzucając z biurka wszystkie papiery, nad którymi siedziałem do późnej nocy.
-Co ty tu jeszcze robisz? - spytała z oburzeniem Mia. - Już dawno powinieneś być na Uniwersytecie.
Mój zaspany umysł nie był w stanie pojąć, która jest godzina. Przeciągnąłem się z trudem, a zaraz potem skrzywiłem, bo skurczone mięśnie dały o sobie znak. Po raz kolejny obiecywałem sobie, że nie zasnę przy biurku już nigdy więcej, dobrze wiedząc, że nawet przed samym sobą ciężko mi jest dotrzymywać obietnice.
-Wstawaj. Dzisiaj są zdjęcia - mówiła Mia, zbierając rozrzucone po podłodze brudne ubrania. - Kończysz liceum w wieku piętnastu lat, a wciąż nie wiesz gdzie w naszym domu znajduje się pralka? Mam ci narysować mapę?
Nie odpowiedziałem, gdyż moje myśli w stru procentach zajmowała jedynie teoria Promieniowania Hawkinga. Jeśli wielkość przyspieszenia grawitacyjnego...
-Niko!
-Nie śpię - odparłem szybko, gdyż moja siostra już zamachnęła się, by znów przyłożyć mi w głowę encyklopedią. - Ja tylko...
Energia w czarnej dziurze zachowana byłaby tylko, gdy para fotonów...
Moje rozmyślania przerwała dwukilogramowa księga, która z łoskotem zwaliła mi się na głowę.
-Idę, już idę - wstałem z krzesła i rozmasowując bolące czoło wyszedłem z pokoju, potykając się o stosy podręczników i pudeł z częściami i przyrządami astronomicznymi.
-Zaraz, może najpierw się ubierzesz? Nie jesteś Goslingiem, umrą jak zobaczą cię w gaciach - krzyknęła rozbawiona Mia.
Przegryzając jabłko, zmierzałem wprost na uczelnię. Zdjęcia nie były obowiązkowe, chociaż praktycznie wszyscy brali w nich udział. Dla mnie były ciekawą rozrywką, chociaż nigdy na żadnym nie byłem. Obserwowałem ludzi, którzy za wszelką cenę starali się oszukać własną naturę i jak najlepiej wyjść. Mnie natomiast aparaty przestały interesować w momencie, gdy potrafiłem z pamięci wyrecytwać sposób ich działania, który okazał się nudniejszy od efektu. Pamiętam to rozczarowanie równie dobrze jak miliony innych.
Szybkimi krokami przeskakiwałem kolejne stopnie ogromnego holu, gdy dobiegl mnie głęboki baryton jednego z moich ulubionych wykładowców.
-Eddie, jak zwykle spóżniony... - zagrzmiał Dickenson, a ja nieśmiało się uśmiechnąłem.
Mężcznzyan był guby i niski, a jego wąsy sterczały spod nosa jak dwaj żołnierze, wybierający się na defiladę. Bywał apodyktyczny i nieznośny, choć starał się być wyluzowany. Najbardziej lubiłem go jednak za polot w działaniu, a on lubił mnie, co oczywiście przysparzało mi tylko niechęci wśród innych studentów. Przejmowałem się tym na pierwszych dwóch kierunkach, ale teraz, gdy zaledwie po paru miesiącach rzuciłem czwarty, przestało mnie to przejmować.
-Wciąż nie udało się podwarzyć teorii Hawknga, chłopcze? - spytał, mrugając.
-Pracuję nad tym - odparłem z lekkim zażenowaniem. Po chwili ciszy dodałem - Pomyslałem, że energia czarnej dziurze, jeśli jest radioaktywna....
-Pani fotograf! - poczułem ukłucie wstydu, gdy wykładowca głębokim barytonem próbował zwrócić uwagę kogoś, idącego za moimi plecami.
Potężny męski głos poniósł się po sali. W porównaniu nawet z dźwiękiem, zachowywałem się jak mała i przestraszona ruda mysz. I tak musiała mnie widzieć dziewczyna, którą Diskens wołał. Spuściłem wzrok i nawet na nią nie spojrzałem, gdy stukając obcasami podeszła do naszej dwójki.
-Tu jest jeszcze jeden. Zrobi mu pani osobne zdjęcie? - przemówił radośnie mężczyzna i przygarnął mnie do siebie ojcowkim gestem.
-Niestety już kończę - odparła dziewczyna z nutą żalu w głosie.
Wbijając wzok w podłogę, nie mogłem dostrzec jej oczu, ale prawie namacalnie czułem, że mnie obserwuje. Ledwo powstrzymałem się, by nie sięgnąć ręką do włosów, które tak bardzo mi się nie podobają.
-Spieszę się - dodała.
-Za dodatkową opłatą - Dickens rzucił kawałek mięsa, na który zawsze łapią się młodzi ludzie. - Muszę mieć coś po nim, nim wyfrunie mi na następny oddział - zaczął opowiadać, trzymając moje ramię w żelaznym niedżwiedzim uścisku. - Istny geniusz i poeta. Na uczelni chodzą zakłady, którego Nobla dostanie. Ja uparcie obstawiam fizykę, ale poloniści, którzy czytają jego pracę są przekonani o literackim. Co o tym myślisz, Eddie?
I tak, uśmiechający się od ucha do ucha przyjemny staruszek stracił resztki mojej sympatii. Uśmiechnąłem się krzywo i speszony nagłą niechcianą bliskością starałem się zbytnio nie denerwować.
-Jedno zdjęcie - nalegał, a ja próbowałem wyrwać się z jego objęcia. Jednak nim zdobyłem się, by coć powiedzieć dziewczyna stwierdziła:
-Zgoda.
-Nie... - wyrwało się z moich ust, a oboje spojrzeli na mnie dziwacznie - Ja źle wychodzę na zdjęciach... To nie jest dobry pomysł...
-To jest najlepszy pomysł, na jaki wpadłem tego poranka! Daj spokój, chłopcze, Hawking poczeka. Teraz, chodź...
Prowadził mnie dalej, zakleszczongo w jego ogromnych rękach jak trofeum. Studenci, którzy nas mijali podśmiewali się i plotkowali. Szedłem jak skazaniec z wciąż spuszczoną głową, aż nie dotarliśmy do pustej sali.
Zanim się obejrzałem siedziałem sztywny jak drut przed wystawą dyplomów, zaświadczeń i trofeów i próbowałem z doć mizernym skutkiem, jak to mówiła dziewczyna: ,,zachowywać się naturalnie''.
-Rozluźnij się trochę - rzuciła. - Jak masz na imię? - spytała, najwyrażniej myśląc, że mnie zagada.
-Eddie - odparłem. - A ty?
Ktoś?
-Co ty tu jeszcze robisz? - spytała z oburzeniem Mia. - Już dawno powinieneś być na Uniwersytecie.
Mój zaspany umysł nie był w stanie pojąć, która jest godzina. Przeciągnąłem się z trudem, a zaraz potem skrzywiłem, bo skurczone mięśnie dały o sobie znak. Po raz kolejny obiecywałem sobie, że nie zasnę przy biurku już nigdy więcej, dobrze wiedząc, że nawet przed samym sobą ciężko mi jest dotrzymywać obietnice.
-Wstawaj. Dzisiaj są zdjęcia - mówiła Mia, zbierając rozrzucone po podłodze brudne ubrania. - Kończysz liceum w wieku piętnastu lat, a wciąż nie wiesz gdzie w naszym domu znajduje się pralka? Mam ci narysować mapę?
Nie odpowiedziałem, gdyż moje myśli w stru procentach zajmowała jedynie teoria Promieniowania Hawkinga. Jeśli wielkość przyspieszenia grawitacyjnego...
-Niko!
-Nie śpię - odparłem szybko, gdyż moja siostra już zamachnęła się, by znów przyłożyć mi w głowę encyklopedią. - Ja tylko...
Energia w czarnej dziurze zachowana byłaby tylko, gdy para fotonów...
Moje rozmyślania przerwała dwukilogramowa księga, która z łoskotem zwaliła mi się na głowę.
-Idę, już idę - wstałem z krzesła i rozmasowując bolące czoło wyszedłem z pokoju, potykając się o stosy podręczników i pudeł z częściami i przyrządami astronomicznymi.
-Zaraz, może najpierw się ubierzesz? Nie jesteś Goslingiem, umrą jak zobaczą cię w gaciach - krzyknęła rozbawiona Mia.
Przegryzając jabłko, zmierzałem wprost na uczelnię. Zdjęcia nie były obowiązkowe, chociaż praktycznie wszyscy brali w nich udział. Dla mnie były ciekawą rozrywką, chociaż nigdy na żadnym nie byłem. Obserwowałem ludzi, którzy za wszelką cenę starali się oszukać własną naturę i jak najlepiej wyjść. Mnie natomiast aparaty przestały interesować w momencie, gdy potrafiłem z pamięci wyrecytwać sposób ich działania, który okazał się nudniejszy od efektu. Pamiętam to rozczarowanie równie dobrze jak miliony innych.
Szybkimi krokami przeskakiwałem kolejne stopnie ogromnego holu, gdy dobiegl mnie głęboki baryton jednego z moich ulubionych wykładowców.
-Eddie, jak zwykle spóżniony... - zagrzmiał Dickenson, a ja nieśmiało się uśmiechnąłem.
Mężcznzyan był guby i niski, a jego wąsy sterczały spod nosa jak dwaj żołnierze, wybierający się na defiladę. Bywał apodyktyczny i nieznośny, choć starał się być wyluzowany. Najbardziej lubiłem go jednak za polot w działaniu, a on lubił mnie, co oczywiście przysparzało mi tylko niechęci wśród innych studentów. Przejmowałem się tym na pierwszych dwóch kierunkach, ale teraz, gdy zaledwie po paru miesiącach rzuciłem czwarty, przestało mnie to przejmować.
-Wciąż nie udało się podwarzyć teorii Hawknga, chłopcze? - spytał, mrugając.
-Pracuję nad tym - odparłem z lekkim zażenowaniem. Po chwili ciszy dodałem - Pomyslałem, że energia czarnej dziurze, jeśli jest radioaktywna....
-Pani fotograf! - poczułem ukłucie wstydu, gdy wykładowca głębokim barytonem próbował zwrócić uwagę kogoś, idącego za moimi plecami.
Potężny męski głos poniósł się po sali. W porównaniu nawet z dźwiękiem, zachowywałem się jak mała i przestraszona ruda mysz. I tak musiała mnie widzieć dziewczyna, którą Diskens wołał. Spuściłem wzrok i nawet na nią nie spojrzałem, gdy stukając obcasami podeszła do naszej dwójki.
-Tu jest jeszcze jeden. Zrobi mu pani osobne zdjęcie? - przemówił radośnie mężczyzna i przygarnął mnie do siebie ojcowkim gestem.
-Niestety już kończę - odparła dziewczyna z nutą żalu w głosie.
Wbijając wzok w podłogę, nie mogłem dostrzec jej oczu, ale prawie namacalnie czułem, że mnie obserwuje. Ledwo powstrzymałem się, by nie sięgnąć ręką do włosów, które tak bardzo mi się nie podobają.
-Spieszę się - dodała.
-Za dodatkową opłatą - Dickens rzucił kawałek mięsa, na który zawsze łapią się młodzi ludzie. - Muszę mieć coś po nim, nim wyfrunie mi na następny oddział - zaczął opowiadać, trzymając moje ramię w żelaznym niedżwiedzim uścisku. - Istny geniusz i poeta. Na uczelni chodzą zakłady, którego Nobla dostanie. Ja uparcie obstawiam fizykę, ale poloniści, którzy czytają jego pracę są przekonani o literackim. Co o tym myślisz, Eddie?
I tak, uśmiechający się od ucha do ucha przyjemny staruszek stracił resztki mojej sympatii. Uśmiechnąłem się krzywo i speszony nagłą niechcianą bliskością starałem się zbytnio nie denerwować.
-Jedno zdjęcie - nalegał, a ja próbowałem wyrwać się z jego objęcia. Jednak nim zdobyłem się, by coć powiedzieć dziewczyna stwierdziła:
-Zgoda.
-Nie... - wyrwało się z moich ust, a oboje spojrzeli na mnie dziwacznie - Ja źle wychodzę na zdjęciach... To nie jest dobry pomysł...
-To jest najlepszy pomysł, na jaki wpadłem tego poranka! Daj spokój, chłopcze, Hawking poczeka. Teraz, chodź...
Prowadził mnie dalej, zakleszczongo w jego ogromnych rękach jak trofeum. Studenci, którzy nas mijali podśmiewali się i plotkowali. Szedłem jak skazaniec z wciąż spuszczoną głową, aż nie dotarliśmy do pustej sali.
Zanim się obejrzałem siedziałem sztywny jak drut przed wystawą dyplomów, zaświadczeń i trofeów i próbowałem z doć mizernym skutkiem, jak to mówiła dziewczyna: ,,zachowywać się naturalnie''.
-Rozluźnij się trochę - rzuciła. - Jak masz na imię? - spytała, najwyrażniej myśląc, że mnie zagada.
-Eddie - odparłem. - A ty?
Ktoś?
czwartek, 22 grudnia 2016
Od Pain Cd Alex
O godzinie dziewiątej miałam autobus do pracy, było wpół do, a ja nie byłam jeszcze ubrana. Ech.
O ósmej zadzwonili do mnie, że jest nowa kolekcja, ale nic więcej mi nie powiedzieli.
Rozpuściłam włosy, a te falą opadły na moje ramiona. Rozczesałam je dokładnie i ułożyłam, następnie zrobiłam delikatny makijaż, na koniec na usta nakładając mój ulubiony, matowy błyszczyk. Wciągnęłam buty sportowe na nogi i wybiegłam z mieszkania.
W ostatniej chwili dobiegłam na przystanek. Weszłam do środka autobusu, zapłaciłam i zajęłam miejsce pod oknem.
Na miejscu zastałam całą ekipę. Niby wszystko po staremu... Aż tu nagle moim oczom ukazał się... Alex.
- Będziesz dzisiaj pracowała Alex'em Blackiem. Mam nadzieję, że się dogadacie. - powiedziała jedna z moich stylistek.
Spojrzałam na nią zaskoczona, po czym przeniosłam wzrok na chłopaka nie zdającego sobie sprawy z mojej obecności.
Alex?
O ósmej zadzwonili do mnie, że jest nowa kolekcja, ale nic więcej mi nie powiedzieli.
Rozpuściłam włosy, a te falą opadły na moje ramiona. Rozczesałam je dokładnie i ułożyłam, następnie zrobiłam delikatny makijaż, na koniec na usta nakładając mój ulubiony, matowy błyszczyk. Wciągnęłam buty sportowe na nogi i wybiegłam z mieszkania.
W ostatniej chwili dobiegłam na przystanek. Weszłam do środka autobusu, zapłaciłam i zajęłam miejsce pod oknem.
Na miejscu zastałam całą ekipę. Niby wszystko po staremu... Aż tu nagle moim oczom ukazał się... Alex.
- Będziesz dzisiaj pracowała Alex'em Blackiem. Mam nadzieję, że się dogadacie. - powiedziała jedna z moich stylistek.
Spojrzałam na nią zaskoczona, po czym przeniosłam wzrok na chłopaka nie zdającego sobie sprawy z mojej obecności.
Alex?
czwartek, 22 grudnia 2016
Subskrybuj:
Posty (Atom)