Widzę, że dziewczyna nieźle się ustatkowała, skoro mieszka w najdroższym hotelu. Cóż, bynajmniej mam tylko kilometr do domu, więc pójdę piechotą. Deszcz i tak już ustawał po pół godzinie, a z cukru nie jestem. Stojąc w hotelu dziewczyna milczała, a ja przyglądałem się wystrojowi.
- Będę już wracał do siebie - oznajmiłem dziewczynie skręcając w stronę wyjścia, jednak ona mnie zatrzymała.
- Em... - czy była aż taka speszona? Ale czym? - Spotkamy się jutro? - zaproponowała. Wzruszyłem ramionami nieco za bardzo obojętnie, jak na tą sytuację. Normalnie to mężczyźni się cieszą, gdy dziewczyna chce się z nimi spotkać, ale te sprawy mnie mało obchodziły. Zawsze uważałam, że co będzie, tak musi być i tyle.
- Po osiemnastej w kawiarni na przeciwko? - zaproponowałem, a ona skinęła głową. Świetnie. Umówiliśmy się, więc teraz się z nią pożegnałem, po czym wyszedłem z hotelu. Spojrzałem w niebo. Szare chmury ustępowały niebieskiemu niemu, tym samym kończąc ulewę, a tworząc bardziej mżawkę. Skierowałem się w lewo i szedłem do swojego domu. Dlaczego po osiemnastej? Bo to tej mam robotę, a nie chce mi się wracać do domu, potem znowu gdzieś wychodzić i znowu wracać. Wolałem wszystko załatwić od razu. Zapewne Nina będzie tam szybciej niż ja, gdyż muszę dojechać, wiec powinienem tam być piętnaście po osiemnastej. Ta... najwidoczniej nigdy nie utrzymywałem zasady, że to chłopak powinien czekać na dziewczynę. Może przez ojca? W końcu tyle mi wpajał do głowy, że praktycznie stałem się nim. Tyle, spokojniejszy.
<Nina?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz