Rano wstałam wcześniej, wiedząc, że muszę naszykować ubrania i na obiad z rodzicami Brajana, i na wyścigi. Kiedy już ogarnęłam się i w pośpiechu zjadłam batonika zbożowego, popijając go mlekiem prosto z kartonu, wyszłam na chwilę z psami i po powrocie do mieszkania, nakarmiłam je. Wychodząc, zgarnęłam torbę z ubraniami i kluczyki do auta, zaszłam jednak jeszcze do sąsiadki. Mimo iż było wcześnie, wiedziałam, że starsza kobieta nie śpi, ponieważ jej wnuki właśnie zbierały się do szkoły.
Zadzwoniłam do drzwi i po chwili otworzyła mi urocza staruszka, pani Smith. Chwilę później jej wnuczka, Emma, już przytulała się do mnie, podczas gdy mniej ufny Ben stał obok, uśmiechając się Zmierzwiłam mu włosy, rozbawiona.
- Chloe - uśmiechnęła się sąsiadka. - Co cię sprowadza?
- Mam do pani prośbę - westchnęłam. - Dziś wrócę do domu późno, więc mogłabym zostawić pani klucze i poprosić o zaglądanie do szczeniaków?
- Oczywiście, kochanie - zapewniła mnie sąsiadka, biorąc ode mnie klucze. - Kiedy będę szła odebrać dzieciaki, wezmę je także na spacer - obiecała.
Widząc, że dzieci są już gotowe do wyjścia i czekają już z plecakami, zaoferowałam się w ramach wdzięczności odstawić je do przedszkola, na co sąsiadka chętnie przystała i gdy dzieci były już w szkole, pojechałam do pracy.
Miałam dziś uczestniczyć w przesłuchaniu, na spokojnie więc miałam wyrobić się do 11. Kiedy byłam już wolna, poszłam do jednej z toalet, gdzie przebrałam się w sukienkę, zakładając do niej także zakolanówki. Skoro miał to być obiad z rodzicami Brajana, chciałam wyglądać elegancko i z klasą, ale również dziewczęco i uroczo.
Długo zastanawiałam się, co zrobić z włosami, zostawiłam je jednak swobodnie opuszczone na ramiona. Zrezygnowałam z mocniejszego makijażu niż podkreślenie oczu i błyszczyk i wyszłam już gotowa, kierując się do wyjścia z budynku.
Usłyszałam za sobą głośny gwizd, a następnie śmiech i rozpoznając w tym głos swojego partnera, obróciłam się rozbawiona.
- Podoba się? - zapytałam ze śmiechem.
- Gdybyś ubierała się tak do pracy, żaden przestępca by nam nie uciekł. Wyciągaliby ręce w twoją stronę, prosząc, byś ich skuła - zapewnił.
- Pochlebca - zakpiłam, klepiąc go po policzku ze śmiechem i pożegnałam się z nim, idąc w stronę swojego auta i jadąc prosto do Brajana.
(Brajan?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz